Piotra Nesterowicza uhonorowano za książkę "Cudowna". To historia cudu, który w latach 60. XX wieku miał miejsce w Zabłudowie. Czternastoletniej Jadwidze na łące ukazała się Matka Boska.
Specjalista od cudów i literatury
- Nie spodziewałem się nagrody, konkurencja była bardzo dobra - przyznał po odebraniu "Kazaneckiego" Piotr Nesterowicz. - Cieszę się, że książka została doceniona właśnie tutaj, na Podlasiu - podkreślił.
Dziękował także trzem kobietom. Pani Jadwidze, która opowiedziała historię zabłudowskiego cudu, Juliannie Jonek, redaktorce Wydawnictwa Dowody na Istnienie, która postanowiła książkę wydać oraz żonie Basi, która jako pierwsza czyta jego teksty.
Piotr Nesterowicz urodził się w 1971 r. Jest absolwentem Organizacji i Zarządzania na Akademii Ekonomicznej im. Oskara Langego we Wrocławiu; doktorat obronił w 1999 r. Do niedawna był członkiem zarządu w wielkich spółkach branży telekomunikacyjnej, obecnie jest specjalistą od cudów i literatury. Ma na swoim koncie utwory z gatunku fantasy: krótkie formy (publikowane m.in. na łamach "Nowej Fantastyki") i powieść "Piasek". Najnowsze książki to literatura faktu: "Ostatni obrońcy wiary" oraz "Cudowna".
Kapliczka i krzyż na łące
"Najbardziej poruszyło mnie to, że objawienie wzbudziło sąsiedzką zawiść. Zamiast pozytywnych uczuć, wywołało niechęć, nienawiść. Część zazdrościła rodzinie państwa Jakubowskich, a potem, gdy cud zaczął gasnąć, ludzie czuli żal, że ten ich cud nie jest taki jak wiele innych. Została tylko malutka kapliczka i krzyż na łące. I sama Jadwiga, bohaterka zdarzenia, która wciąż mieszka w Zabłudowie" - mówi o historii z Zabłudowa autor książki.
Cud zdarzył się w maju 1965 roku w Zabłudowie. Wywołał ogromne poruszenie: wśród przejętych zdarzeniem sąsiadów, SB zwalczającej "zjawę" i jej orędowników oraz pielgrzymów, ciągnących tłumnie na łąkę, gdzie zdarzyło się objawienie. Pomiędzy nimi przemyka Piotr Nesterowicz, który choć 50 lat później, to jednak wnikliwie relacjonuje zdarzenie, minuta po minucie: z domu Jadwigi, rozmodlonej łąki, kościelnej zakrystii, pokoju przesłuchań SB. Składa obrazki, tworząc wielowymiarowy portret podlaskiej prowincji z połowy wieku. Kapituła nagrody nazwała laureata "kolumbem białostockiej literatury poszukującym ziemi nieznanej".
Prawda o naszym regionie
Do Nagrody Kazaneckiego nominowane były jeszcze dwie książki. Pierwsza to "Sońka" Ignacego Karpowicza o płomiennym romansie niepiśmiennej chłopki z esesmanem we wsi Słuczanka. Drugą był tomik poetycki "rzeczy pospolite" Teresy Radziewicz.
Marek Kochanowski, przewodniczący kapituły nagrody, mówił, że Teresa Radziewicz podtrzymuje rytuał wielokulturowego Podlasia. Natomiast "Sońka" jest opowieścią o historii niemożliwej. Karpowicz pokazuje, że ważne są opowieści spersonalizowane. "Cudowna" z kolei to książka uniwersalna - o historii, którą wiele razy słyszeliśmy, ale niedopowiedzianej. Jednak w historii o cudzie tkwi wiele prawdy o naszym regionie.
- Twórczość patrona nagrody jest coraz bardziej rozpoznawalna w Polsce - podkreślił Marek Kochanowski. - Służy też promocji autorów.
Dodał, że nominowane do nagrody zostały trzy gatunki - poezja, proza i reportaż - które uprawiał Wiesław Kazanecki. Nagroda jego imienia przyznawana jest twórcom, którzy są związani ze środowiskiem literackim Białegostoku lub też się tu urodzili czy zamieszkują, albo których twórczość wykazuje związki z miastem i regionem, oraz twórcom, których książki wydano w Białymstoku.
anna.d@bialystokonline.pl