Od 1 stycznia obowiązują nowe przepisy dotyczące pozwoleń na wycinkę drzew na prywatnych posesjach. Dokładnie - nie trzeba już się starać o pozwolenie. Nowelizacja przepisów została przyjęta podczas niesławnego posiedzenia sejmu w sali kolumnowej. Według ministra środowiska, ma to ograniczyć biurokrację. Według ekologów, to początek rzezi polskich drzew.
- Ustawa o zmianie Ustawy o ochronie przyrody to kolejny znaczący krok na drodze do demontażu polskiego systemu ochrony przyrody. Ustawa i tryb jej przeforsowania szkodzi nie tylko zieleni w miastach oraz gatunkom chronionym na obszarze blisko 1/3 powierzchni Polski, ale również podważa istotne zasady procesów demokratycznych. To szkodliwe i niebezpieczne działania - komentował po przyjęciu nowelizacji Robert Cyglicki z Greenpeace Polska.
Nie wszyscy oburzeni
Nowe przepisy wzbudzają kontrowersje nawet w partii rządzącej. Prezes PiS Jarosław Kaczyński nazwał je zbyt liberalnymi i zapowiedział, że będzie trzeba je znów zmienić. Z takim postawieniem sprawy nie zgadzają się przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, którzy uważają, że te przepisy są bardzo potrzebne, a ustawa chroni przed nadużyciami.
- Ustawa mówi jasno, że wycinki można dokonać na gruntach należących do osób prywatnych i to tylko w 2 przypadkach - przy przywróceniu nieużytków do działalności rolniczej i wówczas, gdy wyrąb nie ma związku z działalnością gospodarczą - mówi Karol Pruszyński z białostockiego oddziału MW. - Przez lata można było usłyszeć historię, że za wyrąb drzewa, które np. zagrażało bezpieczeństwu ludzkiemu, nakładano ogromne kary finansowe, co było absurdem.
Bo za rzadko przyjeżdża
Wszechpolacy postanowili także wezwać do debaty nt. zmian w Ustawie o ochronie przyrody podlaskiego posła Nowoczesnej Krzysztofa Truskolaskiego. Dlaczego akurat jego? Ich argumentacja nie do końca to wyjaśnia.
- Poseł wypowiada się, że nowelizacja była nielegalna, ale sam niezgodnie z prawem blokował mównicę sejmową. Zamiast zajmować się problemami województwa, zajmował się tematami czysto politycznymi, takimi jak np. afera Misiewicza. Zamiast pracować merytorycznie, odbywał podróże po świecie, które sprawiają, że jest 3. najdroższym posłem tej kadencji - stwierdził Karol Pruszyński.
Dodają także, że to, czy Krzysztof Truskolaski przyjmie zaproszenie na debatę, będzie pokazywać, czy rzeczywiście zależy mu na ochronie przyrody, czy na robieniu zamętu wokół rządów PiS. Tłumaczą również, że wybrali tylko jego, ponieważ za rzadko organizuje on spotkania w woj. podlaskim. Jeśli chodzi o zasady debaty, to zależy im tylko na tym, by była ona publiczna.
Poseł Truskolaski o całej sprawie dowiedział się od nas i postanowił jej nie komentować, dopóki nie otrzyma oficjalnego zaproszenia i się z nim nie zapozna.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl