Aktualizacja:
Żandarmeria Wojskowa poinformowała, że kierowca pojazdu, który potrącił śmiertelnie żubra, nie poniesie konsekwencji. Według analizy wydarzenia ciężarówka jechała 40 km/h, a żubry nagle wtargnął na drogę z jednej z posesji.
We wsi Stare Masiewo, w niedzielę 12 listopada, doszło do śmiertelnego wypadku. Jadąca wiejską drogą wojskowa ciężarówka potrąciła młodego żubra. Król puszczy zginął na miejscu, a media zawrzały od poruszających zdjęć i filmów ukazujących reakcje towarzysza zabitego żubra.
Jako pierwszy całą sprawą zainteresował się dziennikarz i aktywista Adam Wajrak. Opublikował na swoim Facebooku następującą informację:
"Dziś rano pędzący przez wieś Stare Masiewo wojskowy samochód zabił żubra. Pędzące wojskowe ciężarówki, terenówki, rosomaki itp. stały się normą w Puszczy, najcenniejszym przyrodniczym obiekcie w Polsce i jednym z najcenniejszych w Europie. Armia zachowuje się, jakby jej dowódcy nie wiedzieli, gdzie są i co to za miejsce."
Ponadto Wajrak zwrócił uwagę na to, że podobne zachowania z pewnością nie byłyby tolerowane wśród armii amerykańskiej.
"Ich zabawa w wojnę staje się już groźna nie tylko dla ludzi, ale też dla zwierząt i tego unikalnego ekosystemu. To musi się zmienić" – apeluje Wajrak.
Publikacja dziennikarza została też opatrzona zdjęciem, na którym widzimy, jak obok ciała zabitego żubra stoi jego towarzysz. Na filmikach, które obiegły internet widać, jak nawet po zabraniu zwłok zwierzęcia, jego przyjaciel nie chce go opuścić. Ociera się o niego i trąca nosem, jak gdyby próbował go obudzić.
Czy sprawca wypadku poniesie konsekwencje?
Dziennikarze z "Gazety wyborczej" zapytali mieszkańców Starego Masiewa o ich zdanie na temat zachowania armii na tym terenie. Jednogłośnie stwierdzili, że "armia w tym miejscu jest skrajnie niebezpieczna również dla ludzi".
Sprawy nie złagodziło nawet postawienie tabliczki z ograniczeniem prędkości dla ciężarówek do 30 km/h. To była jedyna odpowiedź na pojawiające się skargi mieszkańców na pędzące przez wieś wojskowe ciężarówki.
Według relacji świadków zdarzenia ciało potrąconego żubra pchane było po drodze, a wskutek uderzenia przeleciało w powietrzu nawet kilkanaście metrów. Pojazd wojskowy zatrzymał się dopiero ok. 20 metrów za miejscem wypadku.
– Zwierzę prawdopodobnie wyszło znienacka na drogę i kierowca nie zdążył wyhamować. Sprawą zajmuje się Żandarmeria Wojskowa – powiedziała TVN24 major Anna Soliwoda z Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie.
– Żołnierz kierujący jelczem został zbadany pod kątem obecności alkoholu w organizmie. W pojeździe podróżowali też inni żołnierze, ale nikomu nic się nie stało. Kierowca nie został ukarany, okoliczności nie wskazują, aby przyczynił się do zdarzenia – powiedział Iwo Sawa, rzecznik prasowy Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie.
24@bialystokonline.pl