Właściciel toru gokartowego w Augustowie, gdzie latem ubiegłego roku doszło do tragicznego wypadku, po raz kolejny nie stawił się w prokuraturze. Śledczy chcą, żeby mężczyzna usłyszał m.in. zarzut nieumyślnego spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
W zarzutach podnoszone są też kwestie nieosłoniętego paska klinowego oraz tego, że włosy dziewczyny, która jechała gokartem, powinny były być spięte, w jakiś sposób zabezpieczone. Taka konieczność wynikała nawet z regulaminu, który utworzył posiadacz obiektu.
Mężczyzna przesłał sądowe zwolnienie lekarskie, z którego wynika, że może on chodzić. Natomiast osobiście nie zgłosił się.
- Telefonicznie skontaktowała się z nami obrońca mężczyzny. Zaznaczyła, że może on chodzić, ale nie stawił się, ponieważ jest naprawdę bardzo chory. W związku z tym poprosiła ona o to, żeby mężczyzna mógł usłyszeć zarzuty w prokuraturze, która jest bliżej jego miejsca zamieszkania, czyli w prokuraturze w Białymstoku – informuje Maria Zaniewska-Bołtralik z augustowskiej prokuratury.
Jeszcze dziś lub jutro Prokuratura Rejonowa w Augustowie zwróci się do Prokuratury Rejonowej w Białymstoku z prośbą o wykonanie odpowiednich czynności. Następnie nie dłużej niż w ciągu 2 najbliższych tygodni mężczyzna ma usłyszeć zarzuty.
Przypomnijmy, że do wypadku doszło w jednym z obiektów sportowo-rozrywkowych w Augustowie. Podczas jazdy gokartem włosy 17-letniej mieszkanki Suwałk wkręciły się w jeden z elementów napędowych pojazdu. Doszło do zerwania z głowy płatu skóry wraz z włosami. Następnie dziewczyna przeszła kilka operacji. Przeszczepiono jej także skórę.
dorota.marianska@bialystokonline.pl