Tadeusz Gołębiewski jest właścicielem hoteli (w Białymstoku, Mikołajkach, Wiśle i Karpaczu), które od połowy marca są zamknięte. W programie "Koronawirus. Raport" w TVN24 opowiedział jak sobie radzi z aktualną sytuacją. W obawie przed bankructwem i próbami wykupienia przez zagranicznych biznesmenów hoteli za bezcen oraz w trosce o swoich pracowników pozyskał pożyczki z banków. Musiał jednak zastawić swój majątek w całości.
Mimo zniesienia ograniczeń ze strony rządu hotele pozostaną nieczynne praktycznie do końca maja. Na stronie internetowej sieci, hotel zaprasza pierwszych gości już 27 maja. Zdaniem właściciela jeżeli punkty rozrywkowe i gastronomiczne nie będą funkcjonowały, nie ma sensu otwierania hoteli przed tym terminem.
Czy dojdzie do bankructwa?
Właściciel jako doświadczony przedsiębiorca bierze pod uwagę bankructwo. - Do tego się też przygotowuję. Ja się obawiam, że będą chcieli nas wykupować, obiekty lepsze, bardziej sprawne, zachodnie, już w tej chwili pytają się ze Szwajcarii o hotel w Pobierowie, chcą pomóc go wyprowadzić. Już mam takie różne informacje. Ale ja wiem, że to jest taka podpucha, żeby kupić go za bezcen - ocenił.
Utrzymanie miejsc pracy wymaga dużych nakładów finansowych. - Żeby utrzymać wszystkich pracowników, bo jest ich około 950-1000 osób dokładnie, i nie zwalniać nikogo, bo tak to zrobiłem, żeby przez trzy miesiące utrzymać stanowiska pracy i pokryć koszty związane z tym wszystkim, to będzie to kosztowało 30 mln zł we wszystkich moich hotelach - mówił przedsiębiorca.
30 mln zł to nie jest mała kwota. Pojawia się pytanie, jak udało się ją uzyskać? - Mam te pieniądze, otrzymałem je jako pożyczkę z banków. Na szczęście miałem zdolność kredytową bardzo dobrą, i mam duży majątek, który został zastawiony w całości, nawet dom. Myślę, że te pieniądze sprawią, że będę mógł otworzyć hotele - wyjaśnił Tadeusz Gołębiewski w TVN24.
24@bialystokonline.pl