Wigry Suwałki mogą zostać jedną z największych sportowych ofiar koronawirusa w naszym kraju. Po pierwsze, istnieje spora szansa na to, że podlaski klub pożegna się z Fortuna I Ligą bez możliwości walki o byt na piłkarskiej murawie, bo przypomnijmy, że jeżeli rozgrywek nie uda się dokończyć, za końcową tabelę prawdopodobnie uzna się tę po ostatniej pełnej rozegranej kolejce, a w tej chwili Biało-Niebiescy są na przedostatniej lokacie w stawce. Po drugie, drużynie z północno-wschodniej części Polski może też uciec sprzed nosa solidna premia pieniężna za Pro Junior System, czyli za to, że wystawiani do gry są młodzi piłkarze.
Aktualnie w takiej klasyfikacji suwalczanie zajmują lokatę numer 2, za którą na koniec sezonu przyznawana jest kwota 1,3 mln zł. Warunkiem, by otrzymać pieniądze z PJS, jest uniknięcie spadku, co - ze względu na sytuację z koronawirusem - może się okazać misją niewykonalną, bo na razie nie zapowiada się na to, by piłkarze mogli w najbliższym czasie wrócić na boiska.
Oczywiście Wigry, gdyby nie SARS-CoV-2, również mogłyby spaść szczebel niżej i z premii za Pro Junior System byłyby nici, ale powiedzmy sobie szczerze - strata 6 punktów do bezpiecznej strefy na 12 kolejek przed końcem zmagań to nie jest wyrok. Zwłaszcza w przypadku Biało-Niebieskich, którzy już rok temu potrafili wyjść z trudnej sytuacji, zapewniając sobie utrzymanie na zapleczu PKO Ekstraklasy w ostatnich sekundach sezonu.
Podsumowując, Wigry, przez panującą pandemię koronawirusa, mogą nie tylko zlecieć z ligi bez możliwości sportowej rywalizacji, ale istnieje też ryzyko, że klub pozbawiony zostanie szansy walki o 1,3 mln zł. Jeżeli dodamy jeszcze ogromne straty finansowe z powodu tego, że suwalczanie wydali zimą spore środki na wzmocnienia, nie ma zysków z dnia meczowego i sponsorzy zespołu nie dostają reklamy, jaką dostawać zgodnie z podpisanymi umowami powinni, widzimy, że w i tak niskim budżecie Podlasian robi się potężna dziura. W takich tarapatach Wigry od dawien dawna nie były.
rafal.zuk@bialystokonline.pl