Miał zadatki na naprawdę solidnego ligowca. Był przede wszystkim szybki i przebojowy, swoim stylem grania może nieco przypominający Kamila Grosickiego w czasach, gdy ten jeszcze reprezentował żółto-czerwone barwy. I choć pisanie o Karolu Mackiewiczu jako piłkarzu w formie przeszłej może nie jest w pełni szczęśliwym zabiegiem, to jednak trudno nie zauważyć, że dla urodzonego w stolicy Podlasia zawodnika czas bardzo szybko płynie, a ten wciąż nie może odzyskać dawnej formy. Wszystko przez kontuzje.
Mackiewicz w sezonach 2014/2015 i 2015/2016 był jednym z podstawowych piłkarzy Dumy Podlasia. Na ekstraklasowych boiskach spędził wtedy ponad 2800 minut, strzelił 2 gole i zanotował 11 asyst. W kolejnych rozgrywkach tak dobrze mu już jednak nie szło. W początkowej fazie zmagań wchodził głównie z ławki rezerwowych, ale prawdziwy pech dopadł go dopiero później. W październiku pomocnik zerwał bowiem więzadło krzyżowe, co oznaczało pół roku przerwy i koniec marzeń o grze w sezonie 2016/2017.
Aby piłkarz mógł szybciej wrócić do wysokiej formy, Jagiellonia Białystok postanowiła wypożyczyć go do suwalskich Wigier. Krok ten nie był jednak dobrym pomysłem, bo w meczu z Chojniczanką Chojnice - znów w październiku - "Maca" doznał kolejnego urazu. Po raz drugi z rzędu zawiodły więzadła.
Mackiewicz na piłkarskie murawy wrócił dopiero w maju 2018 r. i choć w starciu z Ruchem Chorzów strzelił nawet gola, to jednak o wielkiej radości nie było mowy. Dwa stracone sezony wciąż nie dawały o sobie zapomnieć.
Kolejną próbę powrotu do futbolowego życia Mackiewicz znów wykona w Wigrach. Jego wypożyczenie z Jagiellonii zostało bowiem przedłużone o 12 miesięcy.
Czy nietuzinkowy skrzydłowy zdoła odzyskać dawny blask? Jeżeli na drodze nie stanie kolejna kontuzja, wydaje się, że wszystko jest jeszcze możliwe.
rafal.zuk@bialystokonline.pl