Po informacjach dotyczących walk w rejonie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w Ukrainie do wszystkich komend powiatowych Państwowej Straży Pożarnej w Polsce przekazano tabletki zawierające jodek potasu. Komunikat MSWiA w tej sprawie opublikował m.in. Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku.
"Jest to standardowa procedura, przewidziana w przepisach prawa i stosowana na wypadek wystąpienia ewentualnego zagrożenia radiacyjnego" - poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Resort zaznaczył jednak, że w obecnie "takie zagrożenie nie występuje, a sytuacja jest na bieżąco monitorowana przez Polską Agencję Atomistyki". Ponadto podkreślono, że "służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa są w ciągłej gotowości, a odpowiednia ilość jodku potasu jest zabezpieczona dla każdego obywatela Polski".
Profilaktyczne przyjmowanie jodku potasu na własną rękę jest odradzane przez lekarzy i specjalistów.
Jodek potasu podawano w Polsce po katastrofie w elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 r. Wówczas aplikowano go bezpłatnie obywatelom, szczególnie dzieciom, w formie płynu Lugola (to wodny roztwór czystego jodu w roztworze jodku potasu). Takie zalecenie wydali specjaliści z Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie. Płyn Lugola podawano, by zapobiec wchłanianiu radioaktywnego izotopu jodu 131I z opadów promieniotwórczych powstałych w wyniku wybuchu i pożaru elektrowni. Nadwyżki jodu przyjęte w płynie Lugola miały powstrzymywać wbudowywanie radioaktywnych izotopów jodu w hormony tarczycowe – tyroksynę i trójjodotyroninę.
Po latach podawanie płynu Lugola ocenia się jako działanie na wyrost. Główną motywacją tej decyzji była całkowita blokada informacyjna ze strony ZSRR, dlatego naukowcy, nie znając prognozy nasilenia promieniowania, brali pod uwagę najbardziej pesymistyczny wariant.
ewelina.s@bialystokonline.pl