Od tygodnia upały utrzymują się w całej Polsce, również w województwie podlaskim. W godzinach popołudniowych wielu osobom jest ciężko oddychać, zdarzają się również osłabienia. Pomieszczenia bez klimatyzacji to w tym czasie "istne piekło" - mowa tu zarazem o biurach, samochodach, czy transporcie publicznym.
Właśnie "istne piekło" przeżyli pasażerowie pociągu PKP Intercity "Dąbrowska", który planowo miał wyruszyć z Białegostoku do Wrocławia o godz. 15.38. Jedna z pasażerek przekazała nam, że tylko jak weszła do pociągu, do wagonu bezprzedziałowego poczuła, że jest w nim znacznie goręcej niż na zewnątrz - wówczas temperatura w Białymstoku wynosiła 33°C. Około godz. 15.40 obsługa pociągu zapowiedziała opóźnienie.
- Zapowiedzieli opóźnienie, ale nie powiedzieli, ile ono potrwa. Nie wiadomo, czy można wyjść z pociągu, czy może ruszy on za 5 minut, a może za godzinę. I w tym upale tłum ludzi siedział, ze wszystkich pasażerów kapał pot. Nigdy czegoś takiego nie widziałam - informuje nas pani Magda, pasażerka pociągu.
Ponadto ze względu na trwający remont na dworcu kolejowym, pasażerowie nie mają gdzie się schować przed upałem i smalącym słońcem, w związku z tym wyjście z pociągu nie było rozwiązaniem.
- Gdyby ktoś nie był zainteresowany sauną w pociągu to podróż warto planować składem Pesa Dart. Ale jest to dość trudne. Składy w Białymstoku często są podmieniane i nie wiadomo, na co się trafi - stwierdza pani Magda.
W nowszych składach klimatyzacja działa bez problemu, gorzej jest w TLK. Czytelniczka zgłosiła problem do PKP Intercity.
- Jeśli komuś jest za gorąco to się nie martwcie, PKP IC radzi! Wystarczy złożyć reklamację. Oczywiście, o ile się wcześniej nie zemdleje - dodaje.
PKP IC odpisało pani Magdzie, że jest im "przykro z powodu niedogodności" oraz przekazali jej link do formularza zgłoszeniowego. Spółka ma 30 dni na rozpatrzenie reklamacji, ale fakt jej złożenia nie oznacza, że zostanie uwzględniona.
"Bardzo prosimy o bezpośredni kontakt z drużyną konduktorską, ponieważ, będąc na miejscu, ma większe możliwości udzielenia wsparcia. Jest nam niezmiernie przykro z powodu zaistniałej sytuacji" - napisało PKP Intercity.
Obsługa o problemie została powiadomiona, jednak konduktorzy przekazali, że w pociągu nie ma prądu, bo lokomotywa nie jest podłączona. W tym czasie z minuty na minutę w stojącym, opóźnionym pociągu robiło się coraz goręcej.
- Pociąg ruszył po okołu 20 minutach stania. Wówczas prąd został włączony, a na elektronicznej tablicy pojawiła się odczuwalna w pociągu temperatura, czyli 47°C. Po 20 minutach jazdy spadła ona jedynie o 3°C - informuje.
Pani Magda podkreśliła, że w tym wszystkim nie chodzi o reklamację, a o bezpieczeństwo i komfort podróżujących.
- Jak długo chłodził się skład? Czy nikogo nie martwi to, że w tym czasie ktoś może nie wytrzymać tak wysokiej temperatury? - podsumowuje.
malwina.witkowska@bialystokonline.pl