"Mamy dość", "Wolne media", "Nie ma zgody” to tylko niektóre z haseł wznoszonych przez protestujących podczas białostockiego strajku przeciw ostatnim wydarzeniom w sejmie.
Przypomnijmy, że podczas piątkowego (16.12) posiedzenia sejmu marszałek Marek Kuchciński wykluczył z obrad posła PO Michała Szczerba, który wszedł na mównicę trzymając kartę z napisem "Wolne media". Było to pokłosie planów marszałków sejmu i senatu, którzy od następnego roku chcą ograniczyć dostęp dziennikarzy do parlamentu. Nie mogliby oni np. rejestrować dźwięku i obrazu z posiedzeń.
Na wykluczenie posła Szczerby zareagowali inni posłowie PO, którzy zablokowali mównicę, domagając się przywrócenia swojego kolegi do obrad. Wtedy marszałek Kuchciński przerwał posiedzenie, które wznowił po godz. 21.00 w Sali Kolumnowej sejmu. Odbyło się wówczas głosowanie nad budżetem na rok 2017, jednak bez elektronicznych urządzeń i nie wiadomo, czy w jego trakcie w ogóle było kworum. Na salę nie wpuszczono przedstawicieli mediów.
W Warszawie zorganizowano protesty pod sejmem i pałacem prezydenckim. Odbyły się one także w wielu polskich miastach.
W Białymstoku, pod pomnikiem marszałka Piłsudskiego, manifestowało około 100 osób. Wśród zebranych znalazł się np. zastępca prezydenta Białegostoku Robert Jóźwiak czy wiceprzewodniczący rady miasta Zbigniew Nikitorowicz.
- Budżet w sejmie został uchwalony niezgodnie z prawem, urągając normom konstytucji i ustawom. Mamy do czynienia z władzą, która depcze konstytucję i wolność mediów, i prawo do wolnej informacji – mówił Zbigniew Nikitorowicz.
Zgromadzeni domagali się, aby dziennikarze mieli dostęp do obrad sejmu i żeby nie ograniczano ich praw.
- Przyszłam tu, żeby walczyć o wartości, o wolność, o możliwość dostępu do informacji – mówiła jedna z manifestujących. - Chcę, żeby wróciła normalność.
Manifestujący mieli ze sobą flagi Polski i Unii Europejskiej, ale także transparenty z napisami "PiS depcze konstytucję" czy "Historia was oceni".
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl