Sara musi przejść operację zanim skończy 3 lata
Jak przyznają sami rodzice, zapewne wiele osób, ich znajomych, czytając o zbiórce, bardzo się zdziwi. Nigdy nie musieli nikogo prosić o pomoc, nie opowiadali o dramatycznej walce o życie, jaką toczy ich córeczka, ani nie udostępniali dramatycznych zdjęć ze szpitala, gdzie ich dziecko jest podłączone do przeróżnej aparatury dostarczającej lekarstwa. A widok ten jest z pewnością smutny i przerażający.
Sara ma 2,5 roku. Zanim skończy kolejny roczek, musi przejść III etap ratowania serduszka. W naszym kraju czas oczekiwania na operację jest niestety zbyt długi...
- W szpitalu na OIOM-ie czas płynie inaczej. Wolniej? Szybciej? Właściwie trudno powiedzieć. Żyjesz zgodnie z rytmem specjalistycznych maszyn, odmierzających puls, pilnujących każdego uderzenia serduszka. Ekstremalnie chorego serduszka, które bije w twoim dziecku. Twój świat istnieje, dopóki ono będzie żyło... Jeśli się zatrzyma, a zatrzymać się może w każdej chwili, twoje własne serce rozpadnie się na milion kawałków... - opisują walkę o życie swojej córeczki rodzice.
Sara urodziła się jako wcześniak z wadą rozwojową zastawki pnia płucnego i zastawki trójdzielnej. Prawidłowo dziecko powinno być operowane tuż po urodzeniu, jednak tego nie zrobiono. Powód? Brak miejsc w szpitalu dziecięcym. Dziewczynka pierwsze dni swojego życia spędziła w inkubatorze na intensywnej terapii. Po 2 tygodniach zaczęła sinieć, wówczas zabrano ją karetką i wykonano zabieg Raszkinga. Od tego momentu walczono o kolejne gramy, żeby przeprowadzić następną operację - zespolenie BT dex (waga powyżej 2500 g).
Walka trwa cały czas
Kolejne dni i tygodnie nie należały do najłatwiejszych – płyn w osierdziu, litry antybiotyków, ból. Mała Sara bardzo dużo przeszła.
- Ze szpitala wyszłyśmy dopiero w listopadzie, po 2,5 miesiąca. Nasze życie pozornie zaczęło przypominać życie zwyczajnej rodziny. Wreszcie w komplecie, wreszcie w swoich czterech ścianach. Jednak chore serce twojego dziecka skutecznie przepędza jakiekolwiek myśli o spokojnym śnie. O nocy, w której nie będziesz się 3 razy budzić, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Czy twoje dziecko nadal oddycha, po prostu żyje... - opowiadają rodzice.
Z powodów zdrowotnych dziecko rozwija się nieco wolniej od rówieśników, słabo przybiera na wadze. Teraz Sarę czeka kolejna operacja, która musi odbyć się przed 3. urodzinami. Czasu jest więc niewiele. A w Polsce czas oczekiwania to nawet 3 lata. Dlatego rodzice chcą zawieźć dziewczynkę do Niemiec, gdzie zoperuje ją prof. Malec, jeden z najlepszych na świecie kardiochirurgów dziecięcych, mający ogromne doświadczenie w tego typu zabiegach. Operacja ta kosztuje jednak ponad 41 tys. euro - jest to duża kwota, której rodzice niestety nie mają. Dlatego proszę o pomoc wszystkich ludzi dobrej woli. Liczy się czas!
Pieniądze można wpłacać na stronie: Serduszko do uratowania! Pomagamy Sarze pojechać na operację!
justyna.f@bialystokonline.pl