Problem trudnej młodzieży
Trudna młodzież, która nie chce się uczyć, wagaruje i ma (oraz przysparza) wiele innych problemów kierowana jest do Ochotniczych Hufców Pracy. W miejscu tym powinna zdobyć odpowiednie wykształcenie, które pomoże im w przyszłości. Okazuje się jednak, że placówki te nie do końca spełniają swoje zadania jak należy.
Jednym z zarzutów NIK jest to, że "Ochotnicze Hufce Pracy nie gwarantują swoim wychowankom uzyskania stabilnego zatrudnienia" i "nie zawsze nadążają za zmianami społecznymi czy ekonomicznymi". Kolejnym jest też fakt, iż nie dostosowują się do panujących tendencji demograficznych, ani aktualnych wymagań rynku. Minusem jest również brak odpowiedniej współpracy między poszczególnymi jednostkami OHP.
Pracodawcy też nie zachowują się fair
Także pracodawcy nie są w porządku wobec podopiecznych Hufców. Często nie wywiązują się z deklaracji i nie zatrudniają młodocianych pracowników, gdy już ich przygotują zawodowo. Nie udzielają im też żadnego wsparcia, ani nie motywują.
Ochotnicze Hufce Pracy zdaniem NIK powinny jednak funkcjonować. Bowiem problem z nieuczącą się (często też buntującą przy okazji) młodzieżą jest dość powszechny. Jak wynika z danych Eurostatu - w Polsce około 5% młodych ludzi w wieku od 16 do 24 lat wypada z systemu edukacji. To znaczy, że przestają się uczyć i szkolić. Często pochodzą z rodzin o złej sytuacji materialnej, niepełnych, wielodzietnych, dotkniętych bezrobociem czy patologią. Wielokrotnie już w wieku kilkunastu lat mają problemy z prawem. Wówczas OHP jest jedyną szansą na uzupełnienie wykształcenia ogólnego i zawodowego oraz zdobycie jakichkolwiek kwalifikacji zawodowych.
Odsetek absolwentów OHP, z którymi udało się nawiązać kontakt w województwie podlaskim wynosi 19%. Czyli prowadzona współpraca nie przyniosła zamierzonych efektów. Najgorzej jest w Lubelskiem – 50%. Te dane z pewnością są niepokojące.
Nauczyciele nie chcą pracować w OHP
NIK docenia jednak fakt, że efektywność kształcenia i odsetek zdanych egzaminów przez podpieczonych OHP jest zadowalający. Szczególnie, że na jednego wychowawcę przypadało nawet 70 osób, chociaż powinno o połowę mniej. Być może to ma wpływ na duże zmiany kadrowe - okazuje się, że w ciągu roku odchodzi nawet 25% nauczycieli.
Problemem jest niewątpliwie fakt, że podopieczni OHP są uczeni często w nadwyżkowych zawodach. Przez to wcale nie zwiększają swojej szansy na późniejsze zatrudnienie. Najczęściej kształcono: kucharzy, fryzjerów, sprzedawców i mechaników. W niektórych częściach kraju jest ich nadmiar.
Specjaliści z NIK stwierdzili po przeanalizowaniu zebranych danych, że OHP są z pewnością potrzebne, jednak powinny działać zupełnie inaczej niż do tej pory. Większy nacisk powinien być nałożony na współpracę i pracodawcami i zapewnienie wychowankom stałej pracy. Konieczne jest też poprawienie działań opiekuńczo-wychowawczych.
justyna.f@bialystokonline.pl