Przestępstwo o wartości ponad 0,5 mln zł
Był 2013 r. Na terenie całej Polski (w tym m.in. w Białymstoku i Bielsku Podlaskim) działało dwóch młodych mężczyzn. "Udzielali się" w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. Ta natomiast specjalizowała się w oszustwach metodą "na wnuczka", jak i w posługiwaniu się zmodyfikowaną metodą "na policjanta", która polegała na tym, że przestępcy podawali się za funkcjonariusza policji i prosili o udzielenie pomocy organom ścigania w ujęciu sprawców oszustw.
80% wyłudzonych pieniędzy transferowanych było za pośrednictwem przekazów pieniężnych Western Union do Wielkiej Brytanii. Trafiały do szefów grupy. Natomiast 20% stanowiło wynagrodzenie wspomnianych mężczyzn.
Pokrzywdzonych zostało kilkadziesiąt osób, które przestępcy doprowadzili lub usiłowali doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej wysokości ponad 0,5 mln zł.
Młodzi "przedsiębiorczy" mężczyźni za swoją "kreatywność" zostali skazani na 5 i 7 lat pozbawienia wolności. Z wyrokiem nie zgodzili się ich obrońcy i zaskarżyli orzeczenie.
Mechanizm oszustwa
Sprawą zajął się Sąd Apelacyjny w Białymstoku, który w środę (19.07) utrzymał w mocy decyzję sądu pierwszej instancji. Jednocześnie mężczyźni zostali zwolnieni z kosztów za postępowanie odwoławcze.
- Podkreślić należy, że obydwaj oskarżeni w swoich wyjaśnieniach przyznali się do udziału w szeregu oszustw, owszem nie do wszystkich, ale przyznali się do znacznej części. Ich wyjaśnienia znajdują też potwierdzenie w zeznaniach świadków, osób pokrzywdzonych. Nie ma też żadnych wątpliwości, że oskarżeni czynów dopuścili się w ramach grupy przestępczej – mówił sędzia Janusz Sulima w uzasadnieniu wyroku.
Zwrócił również uwagę na to, że mężczyźni mogli nie znać danych personalnych pokrzywdzonych. Wiedzieli natomiast, że wobec tych osób podejmowana będzie próba wprowadzenia w błąd.
- Oskarżeni dopuścili się przestępstw nie tylko wtedy, kiedy rzeczywiście dochodziło do odbioru pieniędzy, dokonania oszustwa, ale również wówczas, kiedy nie wiedzieli, które osoby konkretnie są wprowadzane w błąd. Czekali na sygnał, kiedy ktoś da się oszukać, a inna osoba (dzwoniąca z Anglii - przyp. red.) wykonywała telefony i próbowała wprowadzać w błąd potencjalnych pokrzywdzonych - mówił podczas ogłaszania orzeczenia sędzia Sulima.
Warto dodać również, że wyższy wymiar kary u jednego z mężczyzn wynika z tego, że dopuścił się on także przestępstwa rozboju.
- Pokrzywdzony przygotował pieniądze. Wszedł do niego oskarżony, żeby te pieniądze odebrać. Zorientował się, że jest on, ten pokrzywdzony, ofiarą oszustwa i nie chciał przekazać pieniędzy, to wówczas oskarżony nie stracił odwagi w odebraniu pieniędzy, tylko wszedłszy do tego mieszkania, widząc na stole pieniądze, podszedł do nich i odepchnął pokrzywdzonego - relacjonował sędzia sprawozdawca.
Zdecydowana reakcja wymiaru sprawiedliwości
Sąd odniósł się również do wymiaru kar. Wskazał, że 5 i 7 lat pozbawienia wolności to kary surowe, ale jednocześnie są sprawiedliwe i adekwatne do stopnia zawinienia oraz szkodliwości społecznej.
- Oskarżeni wykorzystywali uczucia tych ludzi do osób bliskich. Wykorzystywali, że są to osoby często w podeszłym wieku, które nie potrafią odróżnić czy są oszukiwane czy nie. Oskarżeni zabierali też pieniądze, które stanowiły oszczędności życia tych osób - podkreślał sędzia Sulima.
Warto zaznaczyć, że mężczyźni zostali też zobowiązani do naprawienia szkody, oddania pieniędzy, w tym kosztów związanych z odsetkami i zaciągniętą przez jedną z pokrzywdzonych pożyczką.
Środowe orzeczenie jest prawomocne.
dorota.marianska@bialystokonline.pl