Gmina Michałowo w mediach społecznościowych przekazała, że burmistrz Marek Nazarko został trzykrotnie uniewinniony przez różne instancje sądowe – Sąd Rejonowy, Sąd Okręgowy oraz Sąd Najwyższy – od zarzutów stawianych przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku. Ostateczne rozstrzygnięcie zapadło 18 września 2024 roku, kiedy Sąd Najwyższy odrzucił kasację prokuratury, podkreślając, że nie doszło do żadnych przestępstw ze strony burmistrza.
Prokuratura starała się postawić Nazarkę przed sądem za działania, które, jak stwierdził sąd, w żadnym wypadku nie mogły być uznane za niezgodne z prawem. Wyrok Sądu Najwyższego ostatecznie potwierdził, że władze Michałowa działały zgodnie z przepisami, transparentnie i uczciwie, a cała sprawa była nieuzasadniona.
Sprawa przeciwko Markowi Nazarce rozpoczęła się jeszcze w 2018 roku, gdy prokurator Marek Żendzian postawił mu szereg zarzutów. Dotyczyły one między innymi niedopilnowania terminowej publikacji oświadczeń majątkowych radnych, urzędników oraz szefów jednostek gminnych w Biuletynie Informacji Publicznej (BIP). Oskarżono go również o przekroczenie uprawnień jako wójt Michałowa w 2005 roku, kiedy miał rzekomo zrezygnować z prawa pierwokupu działki, którą gmina wcześniej sprzedała osobom prywatnym. Prokuratura zarzucała, że Nazarko działał na szkodę gminy, choć nie przedstawiono dowodów, że takie działanie przyniosło jakiekolwiek negatywne konsekwencje dla mieszkańców.
Nazarko od samego początku zdecydowanie zaprzeczał wszystkim zarzutom, podkreślając, że były one absurdalne i nie miały podstaw prawnych. W sprawie opóźnienia w publikacji oświadczeń majątkowych wyjaśniał, że nie miało ono charakteru zamierzonego, a nie spowodowało żadnych strat dla interesu publicznego. Co do zarzutów związanych z działką, burmistrz wskazywał, że była to transakcja przeprowadzona zgodnie z prawem, a gmina zrezygnowała z pierwokupu na podstawie zgodnej z przepisami decyzji.
Decyzje sądów – od najniższej instancji po Sąd Najwyższy – były dla Nazarki jednoznacznie korzystne. Sądy wielokrotnie podkreślały, że prokuratorskie zarzuty były wadliwe, a sama sprawa miała raczej charakter polityczny, mający na celu zdyskredytowanie burmistrza w oczach opinii publicznej, niż rzeczywiste obrony prawa. Sąd Najwyższy stwierdził również, że cała sprawa w ogóle nie powinna trafić na wokandę, bo nie istniały ku temu żadne prawne przesłanki.
24@bialystokonline.pl