We wtorek (25.04) odbyły się ostatnie przesłuchania w sprawie, w której Tadeusz Truskolaski walczy o swoją pensję. Na pytania odpowiadał sam powód, ale też przewodniczący rady miasta Mariusz Gromko. Zanim jednak świadkowie udzielili wyjaśnień, sędzia Tomasz Kałużny skorzystał z obecności obu osób i zaproponował im, aby załatwiły sprawę polubownie.
Nadzwyczajna ugoda?
Po krótkiej przerwie i konsultacjach strony uzgodniły, że zostanie zwołana nadzwyczajna sesja na wniosek prezydenta, na której będzie przedstawiony projekt uchwały zmieniający wysokość prezydenckiej pensji. Tadeusz Truskolaski podczas rozprawy mówił, że w ramach ugody może odpuścić część odszkodowania, o które się ubiega. Przewodniczący rady miasta z kolei zauważył, że w jego mocy w tym momencie leży tylko zwołanie sesji.
- Nie mogę jednoosobowo wypowiadać się za radnych - mówił Mariusz Gromko. - Wpłynie propozycja pana prezydenta, to podejmiemy rozmowy. Specyfika organu kolegialnego, jakim jest rady miasta, jest taka, że pewne propozycje trzeba omówić wspólnie.
Podkreślał on jednak, że ewentualna decyzja radnych będzie zależna od tego, czy w ich odczuciu prezydent zmieni swoją postawę w stosunku do rady, a na razie takiej zmiany nie widać. Mimo to Tadeusz Truskolaski zdążył już złożyć wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej i projekt uchwały dotyczącej jego poborów, o czym poinformował na Twitterze.
Sesja, zgodnie z sugestią sędziego, miałaby zostać zwołana jeszcze w tym tygodniu, tak aby 2 maja pełnomocnicy stron złożyli sprawozdanie z ewentualnego wyniku obrad rady miasta. Jeśli sąd zweryfikowałby je pozytywnie, to proces mógłby zostać umorzony. W innym wypadku sprawa zostałaby wznowiona 5 maja, kiedy to pełnomocnicy mieliby złożyć oświadczenia końcowe i zapadłby wyrok.
Powrót do przeszłości
Na razie nie potwierdzono, kiedy do dodatkowej sesji dojdzie, co może być spowodowane tym, że przewodniczący Gromko spędził kilka godzin na przesłuchaniu i jeszcze nie miał czasu nadać sprawie biegu. Podczas odpowiadania na pytania zarówno sądu, jak i pełnomocników stron, a także samego prezydenta odniósł się on do kilku kwestii.
Opowiadał m.in. o poprzednich kadencjach, w których także pełnił rolę radnego. Wówczas miało brakować chęci współpracy ze strony Tadeusza Truskolaskiego, który, zdaniem obecnego przewodniczącego, wykorzystywał to, że w radzie przewagę miały frakcje go popierające. Prezydent sprostował jednak, że podczas pierwszej kadencji Platforma i PiS miały po tyle samo radnych, ale jego projekty podobały się też SLD. Natomiast podczas kolejnych 4 lat sytuacja była zmienna, co było skutkiem migracji radnych między klubami.
Mariusz Gromko zgłaszał też zastrzeżenia do sfery edukacji (likwidacji szkół zawodowych), zagospodarowania przestrzennego (brak studium) czy brak oferty inwestycyjnej (wycofywanie się przedsiębiorstw do innych gmin). Prezydent potrafił jednak znaleźć kontrargumenty do każdego z postawionych zarzutów.
Najpierw była żółta kartka
Wypytany przez sędziego radny zdradził także, że pomysł obniżenia pensji prezydenta pojawił się już w 2015 r. po pierwszej decyzji radnych o nieudzieleniu absolutorium. Jak stwierdził, wtedy radni PiS postanowili dać prezydentowi "żółtą kartkę". Zdradził także, że równocześnie zastanawiano się nad referendum ws. odwołania prezydenta, ale on sam akurat nie był za tym pomysłem.
Temat obniżki pensji wrócił po ponad roku, kiedy rada nie udzieliła po raz drugi absolutorium prezydentowi. Początkowo radni nie wpisali kwoty, zakładali jednak, że ustanowią ją w połowie przewidzianych widełek, gdzie do tej pory prezydent pobierał maksymalne wynagrodzenie. Jak stwierdził radny Gromko, był to wynik spostrzeżeń radnych PiS, którzy uważali, że prezydent nie angażuje się w 100%.
Przypomnijmy, że 5 października 2016 r. prezydencka pensja - decyzją radnych - została zmniejszona o 3,8 tys. zł brutto miesięcznie. Przed obniżeniem wynosiła 13 tys. zł brutto.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl