Brawurowa jazda po alkoholu zakończyła się tragicznie
Sąd Rejonowy w Białymstoku ogłosił wyrok w sprawie zdarzenia, do którego doszło wieczorem 26 lutego 2015 roku. Wówczas Andrzej D., jadąc samochodem marki Toyota, potrącił 34-letnią Martę S., która przechodziła przez przejście na pieszych w miejscowości Zaścianki (chwilę wcześniej wysiadła z autobusu, z którego dzwoniła jeszcze do matki, by poinformować, że niebawem będzie w domu). Kobieta zmarła w wyniku poniesionych obrażeń.
Mężczyzna nie tylko uciekł z miejsca wypadku, ale próbował też zacierać ślady. Wraz z dwoma swoimi towarzyszami – Pawłem Sz. Oraz Mirosławem D. - niedługo po wypadku uciekli do lasu w Grabówce. Tam próbowali wymontowywać uszkodzone elementy samochodu i spalić je w ognisku. Zatarcie śladów zostało im jednak udaremnione.
- Ustalenia faktyczne w realiach dowodowych niniejszego postępowania w ocenie sądu nie były aż tak złożone. Wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości. Sam oskarżony nie kwestionował swojej winy, chociaż na różnych etapach postępowania podawał różne okoliczności przebiegu zdarzenia – raz, że próbował hamować, ale nie zadziałały hamulce, później, że zadziałały, ale zaczęły go ściągać na jedną ze stron – mówił sędzia Tomasz Pannert.
Gdy doszło do zdarzenia, oskarżony nie tylko poruszał się z nadmierną prędkością, ale był też pod wpływem alkoholu. Sąd zwrócił też uwagę na fakt, iż nie ma możliwości rozważania koncepcji o wtargnięciu na przejście pieszej, ponieważ przeszła już prawie na drugą stronę. Biegły stwierdził też, że gdyby Andrzej D. jechał przepisowo i był trzeźwy, z pewnością zdążyłby wyhamować przed przejściem i nie doszłoby do tragedii.
- Piesza przeszła praktycznie całe przejście, została potrącona w końcowej fazie manewru przekraczania drogi. Kierujący samochodem toyota nie podejmował żadnych prób uniknięcia uderzenia w pieszą znajdującą się na przejściu. Przekroczył też prędkość nie mniej niż 40 km na godzinę – poinformował sędzia. - Biegły stwierdził, że gdyby kierujący jechał z dopuszczalną prędkością i gdyby był trzeźwy, reagowałby w przeciętnym dla 90% populacji kierowców, to zdążyłby wyhamować – dodał.
Oskarżony był już karany za jazdę po pijaku
Andrzej D. przed wypadkiem był trzykrotnie karany za jazdę pod wpływem alkoholu. Miał też zakaz kierowania pojazdami. Jednak po raz kolejny wsiadł za kółko mimo upojenia.
Mężczyzna został skazany na 13 lat pozbawienia wolności. Dostał też zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na zawsze. Pawłowi S. sąd wymierzył karę 1 roku i 2 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na okres próby wynoszący 3 lata. W okresie jej trwania oskarżony będzie miał dozór kuratora sądowego. Sąd zobowiązuje go również do powstrzymywania się od nadużywania alkoholu i innych środków odurzających. Podobną karę otrzymał Mirosław D., który wykonanie jej ma zawieszone na okres 5 lat.
- Odpowiedź na pytanie: jaka powinna być kara, w ocenie sądu jest jedna – surowa. Pamiętajmy, że oskarżony dwukrotnie przekroczył prędkość, był w stanie nietrzeźwości, wbrew zakazom, potrącił śmiertelnie pieszą – stwierdził sędzia. - Fakt, iż oskarżony wielokrotnie wchodził w konflikt z prawem, powinien skutkować też eliminacją oskarżonego na zawsze z ruchu drogowego – dodał.
Wyrok jest nieprawomocny.
Matka potrąconej: żadna kara nie przywróci życia córce
Mimo iż sąd argumentował, że kara jest wysoka, to odmienne zdanie ma rodzina zabitej kobiety.
- Spotkała nas straszna tragedia i żaden wyrok nas nie satysfakcjonuje, nic nie przywróci córce życia. Sąd mówi, że to wyrok surowy, a dla nas niekoniecznie. Przeżywamy straszną tragedię, jak obrońca mówiła, że oskarżeni przeżywają traumę, jaką oni przeżywają traumę w porównaniu z nami? - mówi matka Marty S – Agata Izdebska.
Bliscy potrąconej codziennie przejeżdżają obok miejsca, gdzie zginęła Marta S. Mieszkają niedaleko, przez co tym samym przejściem musi często przechodzić osierocona córka śmiertelnie potrąconej kobiety, co jak mówi Agata Izdebska przywołuje bolesne wspomnienia sprzed roku.
justyna.f@bialystokonline.pl