W połowie kwietnia ubiegłego roku w jednym z mieszkań w centrum Białegostoku zginął mężczyzna. Miał krwiaka śródmózgowego, był wielokrotnie bity w głowę, klatkę piersiową, nogi i ręce. Prokuratura o pobicie i doprowadzenie do śmierci Tadeusza G. oskarżyła 42-latkę (wcześniej karaną za włamanie z kradzieżą, która więzienie opuściła nieco ponad miesiąc przed zdarzeniem) i jej 35-letniego konkubenta.
"Znaliśmy, lubiliśmy i szanowaliśmy Tadeusza"
Podczas pierwszej rozprawy przed sądem okręgowym obydwoje nie przyznali się do popełnienia zarzucanego im czynu. Stwierdzili, że mieszkali u pokrzywdzonego nie dłużej niż 1,5 tygodnia, a feralnego dnia wyszli z tego lokalu i poszli po wódkę. Wyjaśniali także, że kiedy wrócili do mieszkania "Szalonego" (pseudonim denata), na miejscu była 62-latka, tj. wspólna znajoma trójki bohaterów tej historii. Wszyscy spożywali alkohol. Zgodnie z relacją oskarżonych, w tym czasie Tadeusz G., który "pił rok czasu dzień w dzień", pokłócił się ze wspomnianą kobietą. Poszło o 1600 zł "z opieki", które ona miała mu zabrać.
- Wtedy Tadeusz zaczął zarzucać Bożenie złodziejstwo, wyzywał, oblał ją zupą i rzucił talerzem. Wyszliśmy stamtąd. Poszliśmy po wódkę. Jak wróciliśmy, Tadeusz leżał pobity. Przyjechało pogotowie i zabrali Tadeusza. Żadne z nas go nigdy nie uderzyłoby. Znaliśmy, lubiliśmy i szanowaliśmy Tadeusza – tak przed sądem sytuację opisywała 42-latka.
Poza tym - jak tłumaczyła oskarżona - siniaki na ciele pokrzywdzonego wzięły się stąd, że znęcał się nad nim niejaki "Major". Miał on także m.in. zabierać mu jedzenie oraz "nie puszczać go do opieki społecznej". Taką samą wersję wydarzeń przestawił również 35-latek.
Świadek: Wlewali wódkę do gardła, bili i przypalali
Natomiast zupełnie co innego zeznała przed sądem wspomniana 62-latka, która ma w sprawie status świadka:
- Wzięłam wiśniówkę i poszłam dowiedzieć się dlaczego Tadeusz zaczął pić. Chciałam go poleczyć. On powiedział: "Dobrze, że przyszłaś, bo zaraz oni przyjdą. Zobacz, co oni ze mną zrobili. Oni mnie ciągle leją. Ja nic nie mogę. Zabrali mi klucze, telefon i robią w mieszkaniu, co chcą. Wlej mi trochę (alkoholu – przyp. red.), siedź ze mną. Nie opuszczaj mnie".
Świadek wspominała, że 35-latek wlewał pokrzywdzonemu wódkę do gardła, bił go "z pięści", a jego partnerka wyzywała ofiarę i przypalała mężczyznę papierosem. Kobieta opowiedziała również, że ona także była bita:
- Zaczęli mnie lać. Twarz zasłoniłam. Dziwne, że czaszka nie pękła. Uderzali obydwoje pięściami. Nadal mam ból z tym związany. W tym czasie Tadeusz się ocknął i krzyczał, żebym uciekała.
Kontynuując narrację 62-latka wyjaśniła, że udało jej się odepchnąć oskarżonych, co umożliwiło jej ucieczkę.
Wszystko zatem wskazuje na to, że białostocki sąd okręgowy będzie długo zajmował się tą sprawą.
dorota.marianska@bialystokonline.pl