Na początku tygodnia miasto rozstrzygnęło przetarg na budowę pasa startowego na Krywlanach. Wybuduje go polsko-litewskie konsorcjum firm, którego liderem jest białostocka firma B.K. Tras Roboty Drogowe Borsukiewicz s.j. Stało się to możliwe, dzięki temu że województwo wsparło tę inwestycję kwotą 16 mln zł, a radni miejscy zgodzili się na zmiany w budżecie i wieloletniej prognozie finansowej miasta.
Pojawiło się jednak wiele głosów, także ze strony samych radnych, które mówią o tym, że ten pas startowy nie będzie tak naprawdę dostępny dla zwykłych mieszkańców. Na początku nie będzie tam terminala, nie wiadomo w ogóle czy jakiekolwiek linie lotnicze będą zainteresowane, żeby realizować połączenie do Białegostoku.
Plan ośmioletni
Władze miasta uspokajają, że po wybudowaniu pasa będzie istnieć możliwość rozwoju lotniska, jednak jest to melodia przyszłości. Członkowie miejskiej Platformy Obywatelskiej poszli krok dalej i przygotowali analizę tego, ile czasu i pieniędzy może kosztować rozwój Krywlan do takiego stopnia, żeby białostoczanie mogli korzystać w miarę regularnie z połączeń rejsowych.
- Chcielibyśmy obalić masę różnych mitów i kitów i przedstawić realną drogę do tego, żebyśmy lotnisko wybudowali. Chcemy podkreślić fakt, że będzie to obiekt służący wszystkim mieszkańcom naszego regionu - mówi Tomasz Janczyło.
Koncepcja radnych zakłada cztery etapy, które mają potrwać łącznie ok. 8 lat, z czego pierwszym jest oczywiście wybudowanie pasa startowego. Jak wiadomo, zakończyć się ma on w trzecim kwartale następnego roku. Następnym miałoby być dostosowanie lotniska do tego, żeby samoloty mogły tam lądować niezależnie od pory dnia i warunków atmosferycznych. Wiązałoby się to z instalacją systemu nawigacji.
Obecnie standardem jest radiowy system ILS, koszt którego to ok. 20 mln zł. Ma się to jednak zmienić od następnego roku, kiedy dopuszczone zostanie korzystanie z nawigacji satelitarnej, a konkretnie z systemu GNSS, który kosztować ma ok. 300 tys. zł. To miałoby nastąpić w 2019 r. Natomiast w ciągu 2 następnych lat, zdaniem radnych PO, powinien powstać terminal. Można by wykorzystać w tym celu istniejący budynek, który trzeba byłoby zmodernizować.
Ustąp pierwszeństwa samolotowi
Najciekawszy w koncepcji Platformy jest jednak czwarty etap, który dotyczy ewentualnej rozbudowy pasa.
- Jednym z możliwych rozwiązań, mówiąc o kilku lotach tygodniowych, jest przecięcie pasa i ul. Mickiewicza, która byłaby chwilowo zamykana na czas startów. Takie rozwiązanie nie generowałoby większych kosztów dla miasta. Przy odpowiednim zaplanowaniu jest również bezpieczne - przedstawiał pomysł Maciej Biernacki.
Innym rozwiązaniem byłoby stworzenie wiaduktu, pod którym puszczony byłby ruch samochodowy, a sama konstrukcja byłaby przedłużeniem pasa startowego. Jak zaznaczają radni, byłoby to jednak rozwiązanie droższe, chociaż mniej uciążliwe. Ostatecznie lotnisko miałoby być w pełni funkcjonalne w 2025 r. Do tej pory mogłyby z niego startować np. tzw. taksówki powietrzne, które zabierałby pasażerów np. na inne większe lotniska. Zdaniem działaczy PO, koszt takiego przelotu oscylowałby w granicach 250 zł. Ich zdaniem koszty w miarę rozwoju lotniska by jednak spadały. Kluczowe jest jednak co innego.
- Ważne jest, żeby z tego lotniska mogły funkcjonować wszystkiego rodzaju służby - straż graniczna, pogotowie ratownicze, transport medyczny, wojsko, policja, straż pożarna - a to będzie możliwe już w 2019 r. - dodaje Tomasz Janczyło.
Jak twierdzą radni, ich koncepcja opiera się na dotychczasowych analizach, które są dostępne w urzędzie marszałkowskim oraz magistracie, a także po konsultacjach z ekspertami w dziedzinie lotnictwa. Ich zdaniem wszystkie wyliczenia są realne. Realizacja będzie jednak zależna od wyników rozgrywek politycznych.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl