Taki występ to może być początek czegoś wielkiego
Jagiellonia pokazała w piątek (21.04) dwa, skrajne oblicza. Do 30. minuty Żółto-Czerwoni prezentowali się fatalnie, a od 30. do końca spotkania wybornie. Wyróżniającą się postacią był oczywiście Marc Gual, czyli autor hat-tricka i asysty.
- Emocje wciąż trzymają i pewnie będą jeszcze trzymać. To był niesamowity mecz, za nami niesamowity zwrot akcji. Koniec jest niespodziewany, biorąc pod uwagę to, jak ten pojedynek się rozpoczął. W takich momentach buduje się jednak wielkość, w takich momentach rodzi się drużyna. Nie chcę skupiać się na merytorycznej analizie tego meczu, ale na tym, jak drużyna zareagowała na niekorzystny obrót spraw. Dzisiaj liderzy, czyli Marc i Jesus, wzięli odpowiedzialność za strzelanie bramek i asystowanie. Niesamowitą pracę wykonała też jednak cała drużyna na boisku. Jestem dumny z tych chłopaków i dziękuję im w swoim imieniu i w imieniu całej Jagiellonii. Przełamaliśmy serię meczów bez wygranej na wyjeździe po bardzo trudnym spotkaniu w Kielcach, na dodatek w trakcie starcia, w którym po 10 minutach przegrywaliśmy 0:2. Potrafiliśmy jednak powstać, a po wyjściu na prowadzenie bardzo dobrze graliśmy pod względem taktycznym, umiejętnie broniliśmy tego wyniku, dokonaliśmy dobrych zmian, na odpowiednim poziomie było też zaangażowanie. Wszyscy przyczynili się do tego zwycięstwa. Wisła Płock również zagrała dobry mecz i trudno było przeciwstawić się ich działaniom ofensywnym. Przed nami jeszcze 5 spotkań, do kolejnego meczu będziemy przygotowywać się z myślą walki o pełną pulę - powiedział po piątkowej rywalizacji Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
Zdaniem szkoleniowca Dumy Podlasia mecz z Wisłą miał kilka szczególnych fragmentów. Do takich należy zaliczyć m.in. końcówkę spotkania i pierwsze sekundy po wyjściu z szatni, kiedy to padł gol wyrównujący.
- Wynik 0:2, jak to się mawia, jest niebezpieczny i dzisiaj to się potwierdziło. Później jedna bramka zmieniła dużo, a szczególnie dużo zmienił początek pierwszej połowy, gdy zdobyliśmy gola wyrównującego. Następnie poszliśmy za tym trafieniem, żeby wykorzystać swój moment. Uważam, że dla nas kluczowy był moment między 85. minutą, a 95. minutą, kiedy oddaliśmy grę od własnej bramki. Graliśmy mądrze pod rzut rożny, pod faul, utrzymywaliśmy się na połowie rywala przy piłce - oznajmił opiekun Żółto-Czerwonych.
Motywowanie w szatni pomogło
Trener białostoczan został na pomeczowej konferencji prasowej zapytany m.in. o to, jak przebiegała rozmowa z piłkarzami w szatni.
- W przerwie były zabiegi związane z elementem taktycznym, który jest do poprawy, a w tamtym momencie było tego sporo. Poszliśmy też w kierunku motywacji. W takich sytuacjach słowa trenera, jego reakcja są ważne, bo to pobudza, ale to zawodnicy muszą wziąć odpowiedzialność na boisku. To oni grają, to oni są tam w trudnej sytuacji. Ja i sztab jesteśmy za linią, możemy wspomóc ich motywacją, zmianami, ale to w zasadzie wszystko, co możemy zrobić. To co się stało, to jest więc zasługa piłkarzy. Świetnie było dziś pełnić funkcję trenera takiego zespołu - powiedział uradowany Siemieniec.
Głos po piątkowej potyczce zabrał także szkoleniowiec gospodarzy.
- Po takim meczu bardzo ciężko coś powiedzieć, tłumaczyć się i tak dalej. Myślę, że do tej bramki na 2:1 graliśmy bardzo dobrze. Ta część pierwszej połowy była jedną z najlepszych, od kiedy tu jestem. Szkoda tej bramki na 2:1, a takiej, jak na 2:2, nie możemy tracić. Potem, przy kontratakach przeciwnika, błędy były do uniknięcia. Wiadomo, że kibice są niezadowoleni. My tak samo, bo dużo zdrowia zostawiliśmy na boisku. Wynik jest, jaki jest i trzeba z tym żyć. Bardzo łatwo straciliśmy te 3 bramki w drugiej połowie. Trzeba patrzeć jednak do przodu i pracować dalej. Mamy kolejny mecz na Legii, gdzie będzie dwóch zawodników mniej przez otrzymane żółte kartki. Te straty bolą - stwierdził Pavol Stano, trener Wisły Płock.
rafal.zuk@bialystokonline.pl