Kino Forum przeżyło prawdziwe oblężenie. Do kasy ustawiła się ogromna kolejka. W programie poniedziałkowego (23.10) wieczoru było nie tylko spotkanie ze słynnym podróżnikiem, ale też pokaz filmu "Happy Olo - Pogodna ballada o Olku Dobie" w reżyserii Krzysztofa Pawła Bogocza i Marcina Macuka.
Latające ryby i niezniszczalny kajak
Film utrzymany jest w konwencji kina drogi przepełnionego optymizmem i humorem. Tytułowy Olo w niebanalny i charakterystyczny dla siebie sposób opowiada swoje historie w trakcie podróży, której celem jest transport kajaka przez pełne uroku krajobrazy Polski. Opowieściom tym towarzyszą szalone fragmenty filmów z jego wypraw transatlantyckich, animacje Krzysztofa Ostrowskiego, ilustrujące przygody przeplatane piosenkami zespołu Pogodno. Zabawy konwencją oraz wyimaginowane postaci pojawiające się na drodze ukazują młodzieńczą naturę Olka, pomimo skończonych 70 lat.
Doba pokazuje kajak, jego wyposażenie, opowiada o zmiennej pogodzie na Atlantyku, załatwianiu potrzeb fizjologicznych na oceanie i latających rybach, którymi nagle można dostać... w czoło. W filmie nie brakuje też pełnych obaw wypowiedzi żony Gabrieli i przyjaciół. Zastanawiają się, jak Olek poradzi sobie podczas samotnych wypraw. Niepokój budziła zwłaszcza ta ostatnia z 2017 roku, podczas której płynął zimnymi wodami Atlantyku i był narażony na sztormy.
"Wyprawa życia jest przede mną"
Publika nagrodziła pokaz filmu brawami. Później na scenie pojawił się Aleksander Doba.
- W sumie przepłynąłem Atlantyk pięć razy - dwa razy jachtem i trzy kajakiem - mówił. - Kajakiem udało się to też dwóm Niemcom i jednemu Brytyjczykowi.
I dodawał: - Dziennikarze pytają mnie o kolejne wyprawy. Wyprawa życia jest jeszcze przede mną.
Nie ukrywał, że najtrudniejsza była ostatnia podróż. Doba wyruszył 16 maja z Nowego Jorku i po niemal czterech miesiącach dopłynął do wybrzeża Francji.
- W czasie tej wyprawy miałem pięć sztormów, które dochodziły do 10 stopni w skali Beauforta. Fale sięgały 10 metrów, najdłuższy sztorm trwał dwie doby. Wiele osób mówiło mi, że to się nie uda, że kajak nie wytrzyma. Kajak jednak przetrwał. W czasie sztormu ustawiałem go do rufą do wiatru - zdradził podróżnik.
Zrobił sobie kilka selfie z białostocką publiką. Jest szansa, że znajdą się one na facebooowym fanpage podróżnika.
Na pytania o kolejne wyprawy, odpowiadał: - Nie jestem maszynką do robienia rekordów. Zbliżyłem się do granic moich możliwości, a nie chciałbym zginąć. Teraz czas na mniejsze wyprawy z żoną.
Portal BiałystokOnline był patronem medialnym Festiwalu Kultur i Podróży "Ciekawi świata".
anna.d@bialystokonline.pl