Wydawało się, że Jagiellonia złapała wiatr w żagle. Choć Żółto-Czerwoni słabo weszli w wyjazdowy pojedynek z Wisłą, to jednak wraz z upływem minut gra się wyrównała, a na dodatek pierwszy raz od dłuższego czasu Żółto-Czerwoni nie zawodzili w ataku. Było kilka składnych akcji, pojawiły się dwa gole, nieźle wyglądały kontry. Cóż jednak z tego, skoro nie dało to zwycięstwa.
Początek nieszczęść miał miejsce w 78. minucie, gdy fatalnie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego zachował się Xavier Dziekoński. Młody golkiper Podlasian był przekonany, że futbolówka leci poza światło bramki, dlatego nie zdecydował się na interwencję, a niestety było inaczej.
- Myślę, że komentarz do tego spotkania jest zbędny. Za dużo nie ma co tutaj opowiadać. Jesteśmy bardzo mocno niezadowoleni z tego wyniku, z tego względu, że można powiedzieć, iż podarowaliśmy przeciwnikowi dwie bramki. Pierwsza połowa była pod naszą kontrolą. To my dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, to my stwarzaliśmy sytuacje. W drugiej połowie troszeczkę role się zmieniły. To Wisła bardziej napierała. My oczywiście odgrażaliśmy się atakami szybkimi, z których niestety nic nie wynikało poza tą jedną bramką Jesusa Imaza, gdzie był minimalny spalony. Jako doświadczona drużyna nie możemy sobie pozwolić na stratę takich bramek. Myślę, że błąd młodego bramkarza Xaviera sprawił, że napędziliśmy drużynę przeciwną, bo, gdyby nie ta sytuacja, myślę, że schodzilibyśmy z boiska z trzema punktami. A tak jest ogromny niedosyt i żeby tutaj nie nazywać rzeczy po imieniu, na tym zakończę - powiedział po zremisowanym 2:2 starciu z Wisłą Płock Rafał Grzyb.
Trzeba jasno zaznaczyć, że całej winy za utratę dwóch oczek nie można zwalać na młodego bramkarza. Owszem, Xavier w wyjazdowym meczu z Wisłą Płock zawiódł, ale nie popisała się również reszta zespołu, bo klasowa drużyna, mając korzystny wynik, nie powinna dopuścić do sytuacji, w której przeciwnik na kilkanaście sekund przed końcem pojedynku może oddać strzał z 16. metra, mając wokół siebie ogrom wolnej przestrzeni. I nawet fakt, że Żółto-Czerwoni musieli sobie radzić w tyłach bez Olszewskiego, Nasticia i Runje niczego tutaj nie zmienia, nikogo nie usprawiedliwia.
A szkoda, bo ogranie Nafciarzy sprawiłoby, że Dumę Podlasia od miejsca tuż za ligowym podium dzieliłyby tylko 4 oczka. A tak strata wynosi 6 punktów, czyli jest dokładnie taka sama, jak przed rozpoczęciem 25. serii zmagań.
rafal.zuk@bialystokonline.pl