Raczkującego chłopca śmiertelnie poraził prąd. Śledczy ujawnili, co się wydarzyło

2018.04.05 11:39
Jest akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie, który nie zadbał o instalację elektryczną w domu, który wynajął kilkuosobowej rodzinie. W mieszkaniu doszło do tragedii. 10-miesięczny chłopczyk zmarł po tym, jak poraził go prąd.
Raczkującego chłopca śmiertelnie poraził prąd. Śledczy ujawnili, co się wydarzyło
Fot: pixabay.com

Wynajął mieszkanie z wadliwą instalacją

Prokuratura skierowała do Sądu Rejonowego w Białymstoku akt oskarżenia przeciwko Janowi B. Chodzi o wzbudzającą wiele emocji sprawę 10-miesięcznego chłopczyka, który zmarł po porażeniu prądem.

Śledczy zarzucają mężczyźnie nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka, a także nieumyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu czterech innych osób, najbliższych chłopca.

Oskarżony to właściciel jednego z domów w Białymstoku. Wynajął - wspomnianej rodzinie - znajdujący się w nim lokal. Zrobił to mimo tego, że instalacja elektryczna była wykonana nieprawidłowo i wymagała remontu.

- W różnych częściach nieruchomości, w tym również w mieszkaniu zajmowanym przez pokrzywdzonych znajdowały się elementy stwarzające zagrożenie porażeniem prądem elektrycznym, m.in. gniazdka, które wypadały ze ścian przy normalnym użytkowaniu. Dorośli lokatorzy zgłaszali powyższy fakt Janowi B., który jednak nic z tym nie zrobił – informuje Łukasz Janyst, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Dzwonek nie był odłączony od prądu

We wspomnianym mieszkaniu w niewielkiej odległości nad podłogą znajdował się również głośnik dzwonka elektrycznego. Dzwonek ten co do zasady nie działał. 20 czerwca ubiegłego roku doszło jednak do jego samoczynnego uruchomienia. W tym czasie nad miastem przechodziła burza o dużym nasileniu.

Śledczy ujawnili, że matka dziecka dotykała dzwonka, chciała go wygłuszyć. Jednak było to bezskuteczne. Po pewnym czasie Jan B. powiadomił ją, że w związku z uporczywym sygnałem, odłączył dzwonek od prądu.

Następnego dnia kobieta została w mieszkaniu z córką i raczkującym synem. W pewnym momencie chłopczyk pozostawiony na chwilę przez matkę, przemieścił się do przedpokoju i chwycił za – jak się okazało – będące pod napięciem przewody elektryczne wystające z dzwonka elektrycznego. Doszło do porażenia i 10-miesięczne dziecko straciło przytomność. Matka wezwała pogotowie i podjęła reanimację, która była później kontynuowana przez załogę karetki. Dziecko trafiło do szpitala dziecięcego. Mimo starań lekarzy chłopiec zmarł 7 lipca.

- Oględziny instalacji elektrycznej w domu należącym do Jana B. przeprowadzone po zdarzeniu z udziałem biegłego wykazały, że jej fragmenty nie były zabezpieczone przed bezpośrednim dotykiem do części będących pod napięciem. Gniazdka wtykowe w żadnym z pomieszczeń nie posiadały bolca ochronnego. Instalacje dzwonków zasilono napięciem 230V bez właściwego zabezpieczenia przed dotykiem bezpośrednim. Zaciski przyłączeniowe dzwonka znajdującego się w mieszkaniu pokrzywdzonych nie były osłonięte, co stało się bezpośrednią przyczyną porażenia dziecka. Ponadto instalacja tego gongu została wykonana sposobem gospodarczym, z przypadkowych przewodów, przez osobę nieposiadającą należytej wiedzy o elektryczności – wskazuje prokurator Janyst.

W tym domu żyło się "pod napięciem"

Poza tym prokuratura ustaliła, że również inne fragmenty instalacji elektrycznej wewnątrz i na zewnątrz domu stwarzały zagrożenie porażenia prądem. Ponadto po tragicznym incydencie nie zostały one zabezpieczone przez właściciela i wciąż znajdowały się pod napięciem. Dopiero po przeprowadzeniu kompleksowych oględzin z udziałem biegłego odcięto dopływ prądu do nieruchomości do czasu usunięcia nieprawidłowości.

Teraz Janowi B. grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl

1682 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39