Policjantowi zarzuca się, iż przynajmniej przez dwa miesiące kontaktował się z właścicielem firmy holowniczej, by przekazywać mu informacje o wypadkach i kolizjach. Dzięki nim laweciarz jako pierwszy zjawiał się na miejscu zdarzenia i "zdobywał" nowych klientów. Zarobkiem dzielił się z nieuczciwym mundurowym.
Mimo iż zarówno laweciarz, jak i funkcjonariusz kontaktowali się tylko za pomocą telefonów na kartę i często zmieniali numery, to zostali namierzeni. Policjant początkowo przyznał się do winy, później jednak zmienił zdanie, twierdząc, że była to jedynie koleżeńska usługa a nie sprzedaż informacji. Za każdą przekazaną wiadomość o zdarzeniu miał dostawać 50 zł. Zakłada się, iż w ten sposób zarobił około 5 tys. zł. Funkcjonariusz przez dwa lata pracował jako dyżurny w Komendzie Miejskiej Policji w Białymstoku.
Do winy przyznał się za to właściciel firmy holowniczej, który dobrowolnie poddał się karze. Otrzymał 2 lata więzienia w zawieszeniu oraz grzywnę w wysokości 6 tys. zł.
Podczas rozprawy oskarżony policjant zakrywał swoją twarz. Na głowie miał też czapkę, której nie chciał zdjąć, bo jak sam powiedział sędziemu, "źle się czuł i miał dreszcze". Nie zgadzał się także na ujawnienie jego danych oraz wizerunku w mediach.
Na pierwszej rozprawie nie zjawił się obrońca policjanta, dlatego na jego prośbę rozprawę przełożono na 22 grudnia bieżącego roku.
justyna.f@bialystokonline.pl