Wyjdźmy od tego, czym jest autyzm? Do niedawna mówiło się, że to choroba.
Prof. Maciej Perkowski: Na samym początku należy pamiętać, że podstawową sprawą jest podejście do człowieka i jego problemów. Współcześnie dominuje podejście oparte na prawach człowieka i na eksponowaniu jego prawa do godności. To wszystko powoduje, że o pewnych schorzeniach staramy wyrażać się możliwie oszczędnie i możliwie poprawnie. Dla zobrazowania moich słów podam prosty przykład. Kiedyś mówiło się, że mamy do czynienia z osobą chorą psychicznie lub niezrównoważoną. Teraz, dzięki postępowi medycyny i nauki, możemy swobodnie używać sformułowania osoby neuroróżnorodne. Podobna sytuacja jest z autyzmem. Kiedyś używano słowa choroba jako skrótu myślowego w stosunku do autyzmu, bo autyzm jest przecież pewnego rodzaju dysfunkcją.
Autyzmu nie da się leczyć, ale są przecież terapie.
Autyzm dzisiaj nie jest kwalifikowany jako choroba, tylko jako całościowe zaburzenie rozwojowe, które ma charakter komunikacyjny, społeczny, werbalny i psychosomatyczny. Jest to pewnego rodzaju dolegliwość. Dzisiaj wiemy, że autyzm to nie choroba – ponieważ choroby - w ścisłym znaczeniu tego słowa – powinno się leczyć. Natomiast w stosunku do autystów specjaliści nie widzą sensu leczenia, obiecywania postępów, natomiast widzą sens terapii – czyli łagodzenia skutków.
Dziś o autyzmie mówi się coraz więcej w przestrzeni publicznej, szczególnie w kontekście dzieci. Skąd ta zmiana?
Dawniej autyzm był zasadniczo nierozpoznany, więc siłą rzeczy wiedza była o nim stosunkowo niewielka. Mało tego, w tym miejscu należy wspomnieć, że wiedza ta była skrzętnie skrywana – zarówno przez bliskich osób dotkniętych autyzmem, jak i też przez system. Ten ostatni nie radził sobie z autystami i „nie był zainteresowany”, żeby eksponować ich istnienie. Warta uwagi jest też okoliczność, że w miarę poznawania mechanizmów autyzmu, okazało się, że jego przypadki są sobie nierówne. Okazało się, że nie jest to jednorodna grupa określonych właściwości i cech, które można zakwalifikować w sposób modelowy. W tym przypadku można raczej mówić o zespole ogólnych zaburzeń, które dotyczą funkcji komunikacyjnych, behawioralnych i poznawczych. Efektem jest odbiór osób autystycznych, jako odciętych komunikacyjnie od świata, jako osób nadaktywnych albo zamkniętych.
Jak różne mogą być przypadki autyzmu?
Wśród samych autystów dają się zauważyć różne poziomy pogłębienia autyzmu. Wymienić można osoby głęboko nim dotknięte, czyli nisko funkcjonujące, które w zasadzie wymagają pełnej opieki. Jako organizm, na pierwszy rzut oka fizjologicznie egzystują normalnie, natomiast komunikacja często jest u nich na bardzo niskim poziomie, więc siłą rzeczy rozwój społeczny nie postępuje. Coraz częściej jednak są diagnozowani autyści, którzy mają tzw. lekki poziom tego ograniczenia komunikacyjnego. To, co przed chwilą powiedziałem, jest bardzo złożone, więc zainteresowanych odsyłam do podcastu, który w ramach projektu „Nauka na rzecz efektywnego wejścia na rynek pracy wykształconych autystów” powszechnie udostępniamy. W tym podcaście specjalista opowiada bardzo ciekawie o specyfice i różnych rodzajach autyzmu. Polecamy nasze podcasty pod kątem funkcjonowania autystów na rynku pracy.
Większość społeczeństwa kieruje się w życiu stałym schematem: szkoła, studia i podjęcie zatrudnienia. A jak jest w przypadku autystów? Czy jest możliwe, że wykształcony autysta będzie cennym i wartościowym pracownikiem?
Moja odpowiedź brzmi: tak, a mówię to z pewnością, bo takie mam doświadczenie ze współpracownikiem, który jest autystą (dr Maciej Oksztulski – przyp. red.). W tym miejscu muszę też wspomnieć, że nieliczni autyści skutecznie przechodzą cały system edukacji. Mówiąc krótko: autyzm zdecydowanie nie pomaga w kształceniu i studiowaniu. W szkołach ładnie przyjął się model integracyjny i model włączenia, a z drugiej strony mamy też ustawowy obowiązek szkolny - więc w zasadzie robi się wszystko, by każdy szkołę podstawową skończył. Tak samo dba się, by ukończona została również szkoła średnia. To wszystko powoduje, że autyści w szkole jakoś sobie radzą. Chodzi mi oczywiście o sens systemowy i statystyczny.
Natomiast, jeśli już zdarza się, że przykładowy autysta pokonał te wszystkie szczeble i dodatkowo ukończył studia, zdobywając wyższe wykształcenie – to najprawdopodobniej na pozytywny efekt złożyło się wiele czynników. Wśród tych czynników mogą znajdować się: postawa rodziny, zestaw indywidualnych cech tego autysty, tudzież wypracowanie przewagi, polegającej na zastosowaniu rzadkich umiejętności w stosunku do reszty niedomagań w konkretnym obszarze.
Autysta rzeczywiście może być wartościowym pracownikiem, tylko kluczem jest podejście?
Dokładnie tak. Tym właściwym podejściem będzie skupienie się na jego zaletach i poszukanie najlepszego dla niego modelu adaptacji. Zatrudniając autystę, trzeba zrobić wszystko, żeby miał okazję wyeksponować swoje zalety. Jednocześnie należy pracować nad jego słabościami – tak, aby nie przeszkadzały. Podsumowując, jeśli pracodawca chce mieć pożytek z autysty, to najlepszym, co może zrobić przed zatrudnieniem, jest starać się go poznać, na ile się da, a następnie postarać się stworzyć mu takie warunki pracy, żeby ów autysta mógł korzystać ze swoich atutów. Warto jeszcze wspomnieć, że obecny w zespole pracowników autysta wydobywa z ludzi dobro. Jeśli jesteś pracodawcą, posiadasz zespół innych pracowników, to obecność autysty w grupie wyzwoli dobre postawy. Jest to dobra sposobność, żeby być lepszym i sądzę, że to może się potem opłacić. Jestem przekonany, że w miejscu pracy poprawią się relacje międzyludzkie i atmosfera. A tę wartość zwrotną ciężko jest wycenić, ale i trudno przecenić. Szczerze polecam!
Co jest szczególnie ważne - z perspektywy pracodawcy- w przypadku angażu autysty? Jak wyglądają kwestie techniczne, np. rozmowa o pracę czy dalsze procesy związane z zatrudnieniem? Oczywiście nie trzeba wspominać, że wszyscy mamy równe szanse na start.
Wyobraźmy sobie, że trafia się nam kandydat do pracy i w CV ma zawartą wzmiankę o autyzmie lub wypłynie to podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Oczywiście trzeba to wziąć pod uwagę i nie udawać, że jako potencjalny pracodawca nie widzieliśmy tej informacji. Nie można udawać, że tematu nie ma, bo to nie zaprowadzi do niczego dobrego. Podczas samej rozmowy kwalifikacyjnej warto wyrażać się łagodnie i konkretnie (w stosunku do autysty), zadawać pytania i przede wszystkim - po rozmowie dać sobie czas do namysłu. Należy też podziękować autyście za spotkanie: jednym słowem robić wszystko to, co podczas standardowej rozmowy o pracę, aczkolwiek klarownie i spokojnie.
O co warto zapytać autystę?
Warto zapytać autystę, czy chciałaby omówić jakieś swoje problemy albo porozmawiać na temat ograniczeń, które uniemożliwią mu wykonywanie powierzonych zadań. Tego rodzaju rozmowa otwiera. Jeśli po rozmowie, potencjalny pracodawca nie jest pewien, to przecież nie musi od razu odpowiadać na daną kandydaturę – może zasięgnąć informacji na temat kandydata, zastanowić się. Ale powinien poinformować o tym kandydata i postawić sprawę jasno, czy jest w stanie sprostać wyzwaniom związanym z angażem autysty. Istotne znaczenia ma też kwestia statusu niepełnosprawności, a z różnych przyczyn nie wszyscy autyści taki status posiadają. Dla potencjalnego pracodawcy jest to istotna informacja, ponieważ będzie wiedział, jak mógłby dla autysty zorganizować miejsce pracy.
Osobiście powiedziałbym pracodawcom tak: liczba osób z autyzmem rośnie i to dwojako. Po pierwsze, niestety, coraz więcej dzieci ma diagnozowany autyzm. Jeśli idzie o drugą warstwę przyrostu, to jest to diagnozowanie osób już funkcjonujących, które w odbiorze społecznym zachowują się dziwnie. W obu tych przypadkach rośnie suma osób, które mają taką właśnie diagnozę. Tym samym rośnie prawdopodobieństwo zetknięcia się z nimi jako pracownikami lub kooperantami.
Coraz więcej osób z autyzmem pracuje? Jakie są statystyki?
Kiedy zerkamy na statystyki, daje się zauważyć przyrastającą ilość pracujących autystów. Jest to raczej odzwierciedlenie skali ilościowej pracujących już osób, u których na późniejszym etapie życia zdiagnozowano autyzm. Wniosek jest prosty: skoro udało im się dojść do etapu zatrudnienia i spełniają się zawodowo, pomimo posiadania różnych ograniczeń wynikających z autyzmu, to znaczy, że warto dawać szansę i zatrudniać autystów. Na zatrudnienie autysty należy się oczywiście odpowiednio przygotować i nie można liczyć na to, że wszystko „jakoś pójdzie”.
Z tego miejsca apeluję do autystów i ich rodzin, jeśli czytają ten tekst: należy najpierw rozpoznać pracodawcę, do którego się udajecie. Jeśli ten pracodawca jest nieznany, to warto czasami wysondować grunt przy pomocy osób bliskich. Powiem jeszcze na sam koniec: pracodawca, jeśli zdaje sobie sprawę, że może trafić mu się pracownik z autyzmem, powinien wykonać przegląd własnej kadry pod kątem wstępnej współpracy z nowo zatrudnionym autystą. Normą jest przecież oddelegowanie któregoś stałego pracownika do wdrożenia „nowego” w arkana danej pracy. W przypadku autysty potrzebna jest do tego osoba otwarta, życzliwa, z wyobraźnią. Uważam, że wszystko da się zrobić, jeśli ma się odpowiednio otwartą głowę.
Postępując zgodnie z pana wskazówkami, zatrudniamy autystę, montujemy mu miejsce pracy. I pojawia się pytanie. Czy wszyscy autyści potrzebują asystentów w pracy?
Nie wszyscy ich potrzebują, ale jest to niezwykłe udogodnienie. Podam przykład – pogodziliśmy się mentalnie, że osoba z niepełnosprawnością ruchową potrzebuje wózka i specjalnego podjazdu. Jest to dla nas widoczne, a w konsekwencji – zrozumiałe. Z kolei zrozumienie potrzeb autystów stwarza problem, bo na pierwszy rzut oka nie widać ich niepełnosprawności. Co więcej, to co jest istotą ich niepełnosprawności, bywa uciążliwe dla otoczenia. Oni bywają ruchliwi, albo zamknięci w sobie, miewają tiki albo inne zachowania uciążliwe, odbiegające od normy. Mówiąc krótko: autyści zasadniczo nie wpisują się w sytuacje społeczne. Nie mają poczucia „poprawności politycznej”. Problem leży w tym, że takie osoby potrzebują wsparcia na zasadzie reprezentacji, doradztwa czy nawet mini-coachingu.
Dużo zależy od tego, z jakim autystą mamy do czynienia.
Autysta, który jest osobą mało wykształconą, pracuje fizycznie – trafia w miejsce, gdzie wykonuje powtarzalne czynności, których się nauczył – to w zasadzie potrzebuje asysty w mniejszym stopniu. Asysta w tym przypadku będzie ograniczona do udzielenia wsparcia: w dotarciu do pracy, pomocy w prostych czynnościach i w powrocie do domu.
Natomiast, gdy mówimy o sytuacji autysty wykształconego, który pracuje w zespole trochę bardziej wymagającym, gdzie wykonuje złożone czynności i operuje się wiedzą – tutaj asysta odgrywa główną rolę. Nie ogranicza się przy tym do czynności omówionych wcześniej – czyli do typowego wsparcia technicznego. Wykształcony autysta potrzebuje wsparcia w obszarach merytorycznego funkcjonowania – np. podczas prezentowania referatu w trakcie konferencji, podczas przygotowywania jakiegoś specjalistycznego opracowania itd. To wszystko zależy od specyfiki autyzmu – jeśli autysta pisze, to wystarczy zadbać o to, żeby miał ku temu warunki. Jeśli autysta ma problemy psychosomatyczne, czy koordynacyjne, to trzeba asystować przy tym pisaniu. Pojawiają się np. takie problemy, gdy autysta „się zawiesza” – wówczas należy odpowiednio reagować. Jeśli jakaś czynność sprawia autyście trudność i wybija go ze względnie płynnego rytmu pracy – np. operacja jednoczesnego użycia trzech przycisków na komputerze – w tej czynności warto pomóc i zadbać o to, aby nie było frustracji „podopiecznego”.
Dobry, kompetentny asystent jest tak potrzebny wykształconemu autyście jak wózek niepełnosprawnemu ruchowo. Trzeba zrozumieć, że to nie jest fanaberia. Jego niepełnosprawność nie może być traktowana mało poważnie – na zasadzie, że jeśli może chodzić, czy pływać – cóż to za niepełnosprawność? Autyści – jak każda grupa z niepełnosprawnościami – mają swą specyfikę, a jednocześnie każdy autysta potrzebuje innego rodzaju wsparcia. Podstawą jest właśnie dobry asystent. Trzeba pozbyć się schematu: „lepszy wózek tak, ale lepszy asystent już nie”. Jako Fundacja wiemy, że nie jest to proces łatwy, jednak konsekwentnie działamy w kierunku poprawy status quo.
Reasumując: jakie perspektywy na rynku pracy ma zatrudnianie wykształconych autystów?
Jestem optymistą i zakładam, że perspektywy są dobre – z dwóch powodów. Po pierwsze: na rynku pracy zawsze jest zapotrzebowanie na określoną liczbę osób – normalne jest, że w jednej branży osób przybywa, a w innej ubywa – gospodarka potrzebuje stale pracowników. Biologia też jest bezlitosna – starzy pracownicy będą zastępowani młodymi. Skoro zaś coraz więcej młodych osób objawia te czy inne cechy spektrum autyzmu, to siłą rzeczy i tak będą potrzebni jako pracownicy.
Wątpliwa nie jest więc kwestia, czy autyści w ogóle będą zatrudniani, tylko jak będą zatrudniani. W systemie inteligentnym (w który sam wierzę i zakładam, że Polskę na to wielowymiarowo stać), osoby z niepełnosprawnościami, w tym osoby z autyzmem, powinno się zatrudniać godnie – czyli adekwatnie do ich zalet i umiejętności. Nigdy odwrotnie – bo na tym stracą wszyscy. Naszym wspólnym interesem powinno być to, żeby osoby z autyzmem były włączane do rynku pracy najlepiej jak się da.
O zatrudnianiu autystów trzeba mówić: śmiało i rzeczowo. Bo oni istnieją, muszą godnie funkcjonować i powinni adekwatnie do swoich możliwości zapewniać gospodarce podatki. Drodzy czytelnicy, nie bójcie się autystów. Dajcie sobie szansę na ich poznanie, a potem – doceńcie. Stać Was na to.
Projekt „Nauka na rzecz efektywnego wejścia na rynek pracy wykształconych autystów" finansowany ze środków budżetu państwa w ramach programu Ministra Edukacji i Nauki pod nazwą „Nauka dla Społeczeństwa", nr projektu NdS/551582/2022/2022.
[ARTYKUŁ SPONSOROWANY]
24@bialystokonline.pl