Jak to często bywa, gdy o godz. 19.00 na scenie pojawił się pierwszy gość festiwalu - Muariolanza tłum dopiero się zbierał, a większym zainteresowaniem cieszyły się ogródki piwne (w tym roku dobrze zorganizowane - w odpowiedniej ilości, umieszczone dość daleko od sceny, świetne na chwilę oddechu) niż sam koncert. Jednak z minuty na minutę bawiących się przy wibrującej muzyce przybywało i polska, reggae'ująca formacja okazała się doskonałym supportem dla światowych wykonawców.
Uczestnicy festiwalu rozgrzali się przy występie londyńskiego James Taylor Quartet. Ich energiczna muzyka poruszała dłonie i biodra coraz większej liczby gości. Grupie bardzo fajnie udawało się animować publikę: skaczącą, kucającą, klaszczącą i śpiewającą. Organy, perkusja, gitary - były bezbłędne, znakomicie wypadła piękna, ciemnoskóra wokalistka. Lider zespołu podkreślił kilkukrotnie, że jest po raz pierwszy w Polsce i - co brzmiało naprawdę szczerze i spontanicznie - zapewnił, że tu wróci. Miłym akcentem był tort, który pojawił się na scenie (muzyk obchodził właśnie urodziny) po czym publiczność głośno zaśpiewała mu polskie "Sto lat", czego artysta nie omieszkał uwiecznić komórką. Po bisowym utworze posypały się ze sceny płyty, o które walczyło kilkudziesięciu fanów.
Już w nocnym świetle rozpoczął się występ grupy De Phazz. Formacja łącząca wiele różnorodnych gatunków: jazz, soul, funk rozkołysała uczestników. Gdy telebimy pokazywały to co dzieje się na scenie w stylistyce starej taśmy, a elegancko ubrani wokaliści falowali ciałami można było odnieść wrażenie, że na chwilę zabrali publiczność na muzyczną wycieczkę w lata 30. XX w. Lider grupy, urodzony showman, nawiązał świetny kontakt z publicznością: sypał dowcipnymi tekstami i zachwycał się otoczeniem pałacu.
Mocnym uderzeniem wieczoru było wejście na scenę gwiazdy soul i r&b - dla wielu już kultowego - Raphaela Saadiq. Niektóre osoby kupowały bilety właśnie przed jego koncertem. Pierwszy występ w Polsce amerykańskiego muzyka zachwycił wypełniony już po brzegi dziedziniec, a jego wibrujący głos i gitara wspierane przez inne instrumenty zachęciły do wyjścia nawet z vipowskiego balkonu pałacu Branickich. Szalejąca publiczność wręcz nie chciała wypuścić artysty ze sceny.
Kto wczoraj nie był - powinien żałować, choć... ma jeszcze szansę, by poczuć pozytywne wibracje. Dziś w Białymstoku najprawdopodobniej będzie jeszcze ciekawiej. Wystąpi Seal! Organizatorzy liczą na komplet publiczności.
Więcej o dzisiejszym koncercie:
Festiwal Pozytywne Wibracje - Białystok