Oskarżony wziął ze sobą nóż
Białostocki sąd apelacyjny zajmie się sprawą z października 2017 r. Dotyczy ona mężczyzny oskarżonego o zabójstwo i dwukrotne usiłowanie zabójstwa.
Oskarżony miał konflikt z prawem już jako nieletni. Przebywał w zakładzie poprawczym. W placówce resocjalizacja się jednak nie powiodła, mężczyzna nadużywał alkoholu, zażywał narkotyki oraz nie przestrzegał prawa. Wielokrotnie był później karany, przebywał w zakładzie karnym. W 2016 r. opuścił jednostkę penitencjarną. Wówczas postanowił zamieszkać w Wyszkowie, na tej samej ulicy co pokrzywdzeni, czyli małżeństwo Teresa i Andrzej T. oraz Marzena M. Nie znali się dobrze, mówili sobie jedynie "dzień dobry".
W czasie, gdy doszło do zdarzenia, mężczyzna spożywał alkohol w swoim mieszkaniu – najpierw sam, potem ze znajomym. Gdy obaj byli już pijani, koło południa postanowił iść do mieszkania Teresy i Andrzeja T. Ze sobą wziął nóż sprężynowy. U pokrzywdzonego małżeństwa w tym czasie przebywała ich sąsiadka Marzena M. Gdy Andrzej T. otworzył drzwi – oskarżony od razu zaczął ranić go nożem w szyję. Ostrze przecięło żyłę szyjną wewnętrzną, pokrzywdzony bardzo krwawił. Jego małżonka zaczęła krzyczeć i prosić o pomoc. Napastnik zażądał pieniędzy, dostał wszystko, co ofiary miały w domu. Gdy sąsiadka zaproponowała, że pójdzie po pieniądze – ją też ranił, później to samo zrobił Teresie T. Dźgnięty nożem na początku zdarzenia mężczyzna w tym czasie leżał i tracił przytomność. Wówczas Marzena M. podjęła próbę ucieczki, jednak sprawca ją dogonił i uderzył nożem w prawą część pleców nad łopatką. Kobieta zaczęła wzywać pomocy, więc oskarżony zbiegł z miejsca zdarzenia.
Napadnięty mężczyzna wykrwawił się
Sąsiedzi ofiar powiadomili służby ratunkowe. Stan Andrzeja T. był jednak na tyle ciężki, że mężczyzna wkrótce zmarł. Przyczyną zgonu było wykrwawienie się. Z kolei Marzena M. "doznała rany ciętej prawego policzka, rany ciętej w obrębie prawego fałdu pachowego tylnego, rany ciętej w zakresie kwadratu przyśrodkowego lewego sutka. W toku dalszych badań ujawniono, że na skutek uderzenia w prawy policzek nastąpiło uszkodzenie gałęzi nerwu twarzowego, co spowodowało z kolei niedomykalność oka prawego". Teresa T. doznała zaś rany ciętej w prawej okolicy podżuchwowej.
Oskarżony nie przyznał się do tego, że ranił kobiety i zabił Andrzeja T. Mówił, iż przyszedł oddać pieniądze i został zaatakowany. Sąd nie uwierzył w jego zeznania. Zgodnie z zebranymi dowodami sąd przyjął, iż mężczyzna chciał dokonać rozboju, przy czym postanowił eliminować osoby, które uniemożliwiłyby dokonanie tego czynu. Uznano go za winnego zabójstwa oraz dwukrotnego usiłowania zabójstwa z zamiarem bezpośrednim. Za pierwszy z tych czynów wymierzył oskarżonemu karę dożywotniego pozbawienia wolności, zaś za dwa pozostałe - kary 14 oraz 15 lat pozbawienia wolności.
Sąd wziął pod uwagę fakt, iż oskarżony działał z niskich pobudek, atakował swoje ofiary gwałtownie i brutalnie. Nie pozwolił też pomóc umierającemu Andrzejowi T. Zwrócił uwagę także na to, że od młodych lat miał on problemy z prawem, nadużywał alkoholu oraz zażywał narkotyki.
Sąd uwzględnił wnioski pokrzywdzonych i zasądził na ich rzecz nawiązki w kwocie odpowiednio 80 000 złotych i 25 000 złotych.
Oskarżony złożył apelację w tej sprawie.
justyna.f@bialystokonline.pl