Polacy mieszkający na Białorusi nie mają łatwego życia. Tamtejsze władze robią im problemy na każdym możliwym kroku. Nie tak dawno - we wrześniu - Związek Polaków na Białorusi musiał przenieść do Białegostoku koncert Lady Pank z okazji 30-lecia istnienia, który miał się odbyć w Grodnie, ale władze nie udostępniły im żadnego miejsca na to wydarzenie.
Z kolei teraz, gdy ZPB zorganizował w poniedziałek (19.11) obchody z okazji polskiego Święta Niepodległości w Mińsku, to zostały one przerwane po 30 minutach od ich rozpoczęcia. Poinformowała o tym Andżelika Borys, szefowa Związku. W pewnym momencie, podczas trwania koncertu, zgasło światło, a gości zaczęto wypraszać. Problemy pojawiły się jednak już na etapie organizacji. Władze białoruskie nie chciały bowiem udostępnić sali.
Związek Polaków na Białorusi w ogóle nie jest uznawany przez tamtejszych włodarzy, mimo że zrzesza ponad 11 tys. osób i 100 różnych podmiotów. Od lat walczy o lepsze traktowanie mniejszości polskiej przez władze białoruskie, ale jest to bardzo trudne zadanie. Niewielkimi krokami udaje się jednak osiągnąć kolejne małe cele – jak np. to, że w polskiej szkole, w Grodnie, otwarto w tym roku trzy oddziały pierwszej klasy podstawowej. Jednak już w Wołkowysku odmówiono przyjęcia 17 dzieci.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl