Zapełnianie luk
Krajowa Rada Sądownicza jest w trakcie przeprowadzania konkursów na nowych członków Sądu Najwyższego. Pod koniec czerwca prezydent Andrzej Duda ogłosił, że w SN są 44 wakaty. Tak duża ilość wolnych miejsc to oczywiście pokłosie nowelizacji ustawy, która np. obniża wiek emerytalny dla sędziów do 65 lat.
O tym, kto wejdzie do Sądu Najwyższego zadecyduje KRS, która wybierze osoby na poszczególne miejsca i przedstawi je do powołania prezydentowi. Sędzią SN może zostać osoba, która ma wyłącznie polskie obywatelstwo, nie współpracowała ze służbami PRL, ukończyła 40 lat i jest nieskazitelnego charakteru. Musi wyróżniać się wiedzą prawniczą i przez co najmniej 10 lat pracować jako sędzia, prokurator, adwokat czy radca, ewentualnie być profesorem lub doktorem prawa.
Te 44 miejsca są oczywiście podzielone na izby. Najwięcej, bo aż 20 wolnych miejsc, jest w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która zajmuje się np. rozpoznawaniem protestów wyborczych i protestów przeciwko ważności referendum ogólnokrajowego i referendum konstytucyjnego, ale też nowym narzędziem, które pojawiło się po uchwaleniu zmian w ustawie, czyli tzw. skargi nadzwyczajnej, która pozwala na odwołanie się od decyzji SN.
Kandydat aktywny politycznie
Wśród kandydatów do tej właśnie izby znaleźć można Szczepana Barszczewskiego, radcę prawnego z Białegostoku, który jednocześnie jest bardzo aktywny politycznie. Od jakiegoś czasu należy do partii Porozumienie, która wchodzi w skład Zjednoczonej Prawicy. Wcześniej Barszczewski przez wiele lat był związany z Januszem Korwin-Mikke i z ramienia jego partii, która wielokrotnie zmieniała szyld. Starał się np. dostać do sejmu w ostatnich wyborach w 2015 roku, a później do senatu w wyborach uzupełniających. W Białymstoku popularność zdobył m.in. dzięki pomaganiu osobom, które walczą ze spółdzielniami mieszkaniowymi o wysokość kosztów za ogrzewanie.
Przepisy nie zabraniają członkom partii na kandydaturę do SN. Można się nawet spodziewać, że po ostatnich zmianach, osoby które są w jakiś sposób związane z rządzącym ugrupowaniem, mają zdecydowanie większe szanse na angaż. Chociaż po wybraniu na stanowisko, przynajmniej oficjalnie, legitymację partyjną będą musiały rzucić.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl