- Po roku batalii wreszcie mamy dobrą wiadomość do przekazania. Otóż 26 stycznia Komisja Europejska zaaprobowała wart 100 mln zł pakiet pomocy na wypłatę rekompensat dla największych przedsiębiorstw z pogranicza polsko-białoruskiego. To jest ta decyzja, na którą czekaliśmy i o którą walczyliśmy ponad rok – mówi poseł Robert Tyszkiewicz.
Dzięki decyzji KE najwięksi przedsiębiorcy turystyczni na pograniczu polsko-białoruskim będą mogli liczyć na wsparcie. Niestety nie wszyscy doczekali tej pomocy, część przedsiębiorców zamknęło już swoje firmy.
- Teraz pozostaje jedna główna kwestia – jak szybko te pieniądze, akceptowane przez Komisję Europejską, trafią do beneficjentów, trafią do udręczonych przedsiębiorców, którzy za czas zamknięcia nie dostali żadnych pieniędzy, chociaż ten okres upłynął już rok temu i którzy także i dziś działają w bardzo trudnym otoczeniu, bo ze względu na wojnę, turyści masowo na pogranicze nie powrócili – mówi poseł Tyszkiewicz. - Tym bardziej chcę dziś zaapelować do rządu i do wojewody podlaskiego o niezwłoczne rozpoczęcie naboru wniosków i niezwłoczne rozpoczęcie wypłat. To nie może być tak, że będziemy czekać kolejne długie miesiące, by ta pomoc trafiła do potrzebujących.
Wszystkie duże przedsiębiorstwa objęte limitem de minimis, czyli te, które nie mogły skorzystać z pomocy, wreszcie będą mogły na nią liczyć. Przedsiębiorcy mają nadzieję, że środki zostaną przyznawane sprawiedliwie. Liczą też, że szybko się dowiedzą, na jakiej zasadzie mogą dostać pomoc. Rząd nie ogłosił jeszcze szczegółów tego programu.
- Ma to dla nas słodko-gorzki smak. Słodki, ponieważ czekaliśmy na to rok, ale gorzki, bo nadal nie wiemy, jaki to będzie program, jakie warunki, jakie kryteria. Ramy programowe, które komisja notyfikowała, są bardzo szerokie. Chcielibyśmy już zakończyć naszą długą batalię i sfinalizować te rekompensaty, które powinny być już dawno wypłacone. Rząd powinien jak najszybciej pomóc nam w złożeniu wniosków, skierowaniu ich do wojewody i zakończeniu tej batalii, byśmy spokojnie mogli zająć się swoimi interesami – mówi Grażyna Artemiuk, właścicielka Babushka Bistro w Białowieży.
Przedsiębiorcy przyznają, że po pandemii COVID-19 pojawiła się trudna sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, więc turystów jest znacznie mniej niż kiedyś. A przecież rejony te są mocno nastawione na turystykę.
Pomoc z rządu ma sprawić, że przedsiębiorcy będą w stanie nadal się utrzymać i funkcjonować. Oni sami przypominają, że dzięki tamtejszym dużym biznesom wiele osób ma pracę, szczególnie z okolicznych miejscowości. Są też mniejsze firmy, których dochody opierają się na współpracy np. z hotelami. Chodzi o pralnie, które zajmują się praniem pościeli hotelowej, lokalnych dostawców itp. Takie biznesy również znalazły się w trudnej sytuacji.
- Przez wszystkie te miesiące płaciliśmy rachunki za energię elektryczną, za ogrzewanie, za ZUS, płaciliśmy wszystkie podatki lokalne. W naszej jednostce, w Hotelu Białowieskim nikt nie został zwolniony, nie przypominam sobie, żeby w innych obiektach pracownicy zostali zwolnieni. Każdy jakoś musiał przejść ten okres. Proszę sobie wyobrazić pusty obiekt turystyczny w maju i czerwcu w Białowieży. A taka sytuacja miała miejsce – mówi Marek Czarny z Hotelu Białowieskiego. - Moja firma od 30 lat płaci podatki, ale oczekuję za to również jakiegoś przyzwoitego, partnerskiego traktowania ze strony państwa.
Nie wiadomo kiedy zostaną ogłoszone szczegóły dotyczące przyznawania wsparcia firmom działającym przy granicy polsko-białoruskiej i kiedy ich właściciele mogliby spodziewać się pierwszych wypłat.
justyna.f@bialystokonline.pl