Dotychczas sytuacja wyglądała tak, że rodziny pacjentów, którzy byli hospitalizowani, zgłaszały się do lekarzy rodzinnych po recepty. Wynikało to z faktu, że niektóre z lekarstw tylko w teorii występują w szpitalnych aptekach. W praktyce okazywało się, że sprowadzenie ich jest możliwe w ciągu kilku najbliższych dni. Mając na uwadze dobro pacjenta, aby nie przerywał on leczenia, lekarz rodzinny mógł wypisać receptę rodzinie chorego. Ta z kolei szybko ją realizowała w aptece i dostarczała leki do szpitala.
- Powszechną praktyką jest odsyłanie rodzin pacjentów, którzy są hospitalizowani, do lekarzy rodzinnych po recepty czy zlecenia, np. na pieluchomajtki, ponieważ wiele leków, które pacjent zażywa, nie występuje w receptariuszu szpitalnym, lub apteka szpitalna nie posiada na stanie wymaganego preparatu - mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, wiceprezes Podlaskiego Związku Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie.
Po ostatnich kontrolach Podlaskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, 19 placówek otrzymało kary właśnie za takie praktyki. Podlaski NFZ nałożył łącznie kwotę ponad 27 tys. zł. Jest to kara za wypisywanie recept pacjentom, którzy w tym samym czasie przebywali w szpitalu. Od kar, jak na razie, odwołało się jedynie kilka placówek.
Obecnie recepta może zostać wypisana jedynie pacjentowi, który zgłosi się osobiście do szpitala. Nie może zrobić tego w jego imieniu na przykład rodzina. Realne stają się zatem dłuższe kolejki w szpitalach. Narodowy Fundusz Zdrowia zapowiada kolejne kontrole, które maja na celu wyeliminowanie nadużyć.
lukasz.w@bialystokonline.pl