- Jesteśmy przygotowani, aby przejąć odpowiedzialność za miasto Białystok. Pierwszy krok jest już za nami. Chcielibyśmy dokonać drugiego - wygrać wybory prezydenckie - tak Jan Dobrzyński, kandydat PiS na prezydenta Białegostoku, skomentował niedzielny wynik wyborów do rady miasta.
Powiedział też, że tylko poparcie jego kandydatury w II turze wyborów gwarantuje spokojną i merytoryczną pracę w radzie miejskiej. Nie ukrywał, że świetny wynik uzyskany przez jego radnych na pewno mu pomoże w kampanii.
PiS zdobył 15 z 28 miejsc. Pozwala mu to rządzić samodzielnie. Konkurencyjne PO oraz Komitet Truskolaskiego mają po 6 mandatów, jednego radnego wprowadził SLD.
Przedstawicielami PiS w radzie miasta będą: Jacek Chańko, Krzysztof Stawnicki, Zbigniew Brożek, Marek Chojnowski, Mariusz Gromko, Tomasz Madras, Sebastian Putra, Katarzyna Siemieniuk, Henryk Dębowski, Paweł Myszkowski i Agnieszka Rzeszewska (więcej na ten temat: Są wyniki wyborów do rady miasta Białegostoku. Czeka nas całkowita zmiana).
- Są to ludzie młodzi i starsi, doskonale wykształceni, przygotowani do pełnienia zaszczytnej funkcji radnego rady miejskiej Białegostoku - mówi o radnych Dobrzyński.
- Od pierwszej sesji będziemy działać w kierunku naprawy tego, co nie działa w naszym mieście - deklaruje przewodniczący klubu PiS, Mariusz Gromko i jako przykład podaje zmniejszenie zadłużenia miasta.
Gromko powiedział też, że przed rozstrzygnięciem II tury wyborów nie będzie mówił o zasadach współpracy z Tadeuszem Truskolaskim, gdyby ten ponownie objął władzę nad magistratem:
- Przedstawiliśmy w kampanii wyborczej nasz program i będziemy chcieli go zrealizować w jakiejkolwiek konfiguracji, jaka zastanie nas po II turze wyborów.
Tymczasem Tadeusz Truskolaski, gdyby pozostał prezydentem miasta, liczyłby na współpracę z PiS.
- Rozmowy, rozmowy i przekonywanie siebie - przypuszcza, że będzie wiele kompromisów.
Truskolaski skomentował również wynik swojego Komitetu.
- Jak na nowy produkt jest całkiem nieźle. Liczyliśmy na 5 mandatów, mamy 6, więc o jeden więcej - mówił.
Dodał przy tym, że komitet miał bardzo odległy numer listy, co mogło wpłynąć na to, że niektórzy wyborcy woleli "skreślić" np. kandydatów PiS z pierwszej strony. Truskolaski zauważył też, że na jego listę oraz na listę PO oddano w sumie więcej głosów niż na PiS, ale przez większościowe wybory to jednemu ugrupowaniu udało się zdobyć więcej mandatów.
ewelina.s@bialystokonline.pl