Kluczem do sukcesu okazała się wiara
Najpierw wyrównujący gol Andrzeja Trubehy, a następnie zabójczy cios lewą nogą posłany przez Marca Guala. Jagiellonia w ostatnich minutach nareszcie pokazała swą jakość, dzięki czemu trener Dumy Podlasia na pomeczowej konferencji miał pierwszy raz od dawna powody do lekkiego optymizmu.
- W końcu zasłużyliśmy na to, żeby świętować. 3 punkty, które wyrwaliśmy w ostatnich sekundach, mają znaczenie dla naszej pracy, tego co robiliśmy wcześniej. Od wielu tygodni powtarzałem, zarówno zespołowi jak i sam sobie, że musimy wierzyć w wykonywaną przez nas pracę. Musimy wierzyć w to, że stać nas na takie mecze, taką końcówkę oraz na to, żeby być zespołem, kolektywem. To było dzisiaj widać. Gratulacje dla drużyny i pracujemy dalej - powiedział po wygranym 2:1 starciu z Zagłębiem Piotr Nowak, szkoleniowiec białostoczan.
Trener Jagiellonii został też zapytany o to, co czuł po wpadce Zlatana Alomerovicia, która kosztowała gospodarzy utratę gola.
- Każdy z nas popełnia błędy, staraliśmy się w ostatnich dwóch tygodniach trenować zagrania do tyłu. Pewne rzeczy trzeba mieć na uwadze. Błędy się zdarzają. Takie wpadki, które mogą kosztować nas walkę o utrzymanie do końca, staraliśmy się wyeliminować. O czym pomyślałem w tamtym momencie straty gola? Zostawię to dla siebie. Po końcowym gwizdku pogratulowałem wszystkim. Pierwszy raz dwóch napastników strzeliło mi gola. Andrzej trafił pierwszy raz w tym sezonie, bardzo ciężko pracował, a Marc debiutował tutaj przed tą publicznością na tym stadionie. Jak ważną zdobył on bramkę, to wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę - dodał opiekun Dumy Podlasia.
Końcowe minuty domowego pojedynku z Miedziowymi były w wykonaniu Jagi tak dobre, że w głowach niektórych kibiców, a także samego trenera, mogły na moment pojawić się wspomnienia zespołu, który w świetnym stylu zdobywał wicemistrzostwo Polski i zawsze walczył do ostatnich sekund.
- Weszliśmy może nie na ten poziom, gdzie chcielibyśmy być, ale dochodzimy do niego. Powoli, krok po kroku. Czeka nas ciężka praca, teraz już nie będzie dni wolnych. Musimy być maksymalnie skupieni. Zarówno ja, podobnie jak cały sztab, dyrektor Masłowski, prezes Pertkiewicz, czy nawet nasz kierowca pan Darek, wszyscy wierzą, że ci chłopcy potrafią grać w piłkę. Jagiellonia zawsze grała do końca, czy za Michała Probierza, czy za innych trenerów. To był stempel tej drużyny. Zwycięstwo wywalczone w takich okolicznościach było zwieńczeniem tego tygodnia, a jutro zaczynamy przygotowania do kolejnego spotkania - oznajmił Piotr Nowak.
Stokowiec wraca do Lubina bez portfela
Zwycięstwo nad Zagłębiem zostało okupione kilkoma kontuzjami. Niepokoi zwłaszcza uraz Tomasa Prikryla, który opuścił boisko już w 19. minucie.
- Mam nadzieję, że kontuzje Miłosza i Tomasa nie są poważne. Wstępne diagnozy nie są złe, ale czekamy na dalsze informacje. Oczywiście martwi mnie uraz Prikryla, ale mam nadzieję, że to nie będzie nic poważnego. Tomas w ostatnich miesiącach, zresztą jak i Miłosz, był naszym wiodącym piłkarzem. U Prikryla nie doszło do kontuzji kolana, które było operowane - poinformował Nowak.
Po niedzielnym meczu zaliczanym do 27. kolejki PKO Ekstraklasy głos zabrał również szkoleniowiec gości.
- Nie powiem wiele. Pewnie wszyscy się domyślają, jak mogę się czuć po takim spotkaniu. Czuję się tak, jakby ktoś ukradł mi portfel. W Białymstoku zawsze grało się ciężko. Dzisiaj za nami też trudny mecz. Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że kluczowa była czerwona kartka, która zmieniła ten mecz i sprawiła, że mieliśmy nerwową końcówkę. Rzadko zdarza się przegrywać spotkanie w 98. minucie. Mocno pracowaliśmy na to, żeby tutaj nie przegrać i ten plan realizowaliśmy, ale brakiem koncentracji i odpowiedzialności to wszystko zniweczyliśmy - mówił załamany Piotr Stokowiec, trener Miedziowych.
rafal.zuk@bialystokonline.pl