Sprawa dotyczy zdarzeń z 2010 r. Wówczas pogotowie zostało wezwane do 43-latka, który bardzo źle się poczuł – miał gorączkę i bóle w klatce piersiowej. Lekarka po przybyciu na miejsce stwierdziła, że stan zdrowia mężczyzny jest spowodowany infekcją. Nie zdecydowała się na zebranie go do szpitala, ponieważ jej zdaniem nic nie wskazywało na zagrożenie życia.
Okazało się jednak, że popełniła błąd. Po kilku godzinach żona pacjenta ponownie wezwała karetkę, niestety stan mężczyzny był poważny i mimo natychmiastowej reanimacji – zmarł.
Lekarce postawiono zarzut umyślnego zaniedbania obowiązków, do czego się nie przyznała.
Sąd I instancji skazał kobietę na 6 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata i zakazał wykonywania zawodu w pogotowiu ratunkowym. Oskarżona miała też wypłacić wdowie zadośćuczynienie.
Wyrok został jednak uchylony, ponieważ w sprawie było wiele niejasności. Kolejne orzeczenie w tej sprawie miało zapaść w piątek (22.01). Tak się jednak nie stało.
- Trzeba się jeszcze nad tą sprawą pochylić i nie wszystko w sprawie zostało wyjaśnione - tłumaczy sędzia Ewa Dakowicz.
Konieczne będzie zapytanie o opinię kolejnego biegłego. Będzie ona dotyczyła m.in. korelacji czasowej dotyczącej zawału.
- Dodatkowo chcemy też zapytać o to, czy brak sekcji zwłok wskazuje na to, że można dokonywać tak wiążących ustaleń w tej sprawie czy też nie i czy aparat EKG, którym dysponowało pogotowie, jest tak samo wartościowym aparatem, jaki jest na wyposażeniu szpitalnego oddziału ratunkowego. Na to dotychczas dokładnej odpowiedzi nie uzyskaliśmy – poinformowała sędzia.
Kolejną rozprawę zaplanowano na 24 lutego.
justyna.f@bialystokonline.pl