To czego słucha organizator największej studenckiej imprezy muzycznej w naszym mieście?
Trudne pytanie. Muzyka jest dla mnie czymś tak integralnie związanym z moim życiem, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie godziny bez niej. Słucham bardzo dużo muzyki, zwłaszcza dobrej elektroniki, rocka, czasem polskiego hip hopu. Fascynuje mnie twórczość takich postaci, jak David Bowie, Johnny Greenwood, Fryderyk Chopin i chłopaków z Massive Attack.
Juwenaliowy koncert, na który czekasz najbardziej?
Oczywiscie Bauchklang! Absolutna petarda prosto z Austrii na jedynym koncercie w Polsce!
Zdradzisz, jak wyglądają negocjacje z zespołami?
Wszystko zależy od tego, co nas interesuje. Większość topowych zespołów związana jest z dużym managmentem i negocjacje bywają trudne. Stała stawka za koncert plenerowy jest raczej nie do ruszenia. Na szczęście mamy świetny argument - jesteśmy Fundacją Porozumienia Uczelni Białostockich, czyli grupą ludzi związaną z organizacją przeróżnych przedsięwzięć kulturalnych i nie tylko. Dzięki temu jesteśmy postrzegani jako poważna firma. Dodatkowo dzięki naszej niekomercyjnej działalności często udaje nam się negocjować stawki, o których mogą pomarzyć duże imprezy studenckie w Polsce organizowane przez agencje eventowe.
Wiem, że poświęcasz się organizacji eventów i jednocześnie kończysz medycynę. Masz jeszcze czas na zainteresowania?
Nie mam, robię eventy (śmiech). Zajmuję się mnóstwem rzeczy i zawsze uważałem, że doba jest na to wszystko zbyt krótka, a sen jest przykrą koniecznością. Lubię wyjść na dobry koncert, niekoniecznie znanej kapeli, zasiedzieć się w fotelu przy dobrej książce, wybrać się do kina na coś, co zostawia ślad w pamięci i pozwala spojrzeć na świat z innej perspektywy. Czasem też chodzę na dyżury chirurgiczne, w Wielką Sobotę miałem przyjemność asystować przy dwóch przeszczepach nerek. Dopiero to połączenie (kontakt z kulturą po satysfakcjonującej pracy) przynosi mi pełen relaks i zadowolenie z życia. W życiu staram się postępować tak, żeby być szczęśliwym.
Które Juwenalia wspominasz najmilej?
Szczerze mówiąc, to wiele lat temu byłem na Juwenaliach w swojej rodzinnej Hajnówce i bardzo mi się podobały. Może scena była tam trochę mniejsza niż w Białymstoku, ale za to widziałem szczere zaangażowanie i jasny cel w oczach organizatorów. Jedyną rzeczą, która powinna nas ograniczać, nie są przecież pieniądze, a nasza kreatywność.
Pierwsza rzecz, jaką zrobię po zakończeniu Juwenaliów 2013...
Zapadnę w sen pojuwenaliowy, obudzę się po kilkunastu godzinach i zacznę myśleć o przyszłorocznych Dniach Kultury Studenckiej.
joanna.k@bialystokonline.pl