To właściwie było do przewidzenia - zgodnie z życzeniem władz miasta została przyjęta uchwała, która wprowadza wyższe ceny biletów komunikacji miejskiej - przyjęto ją głosami radnych Koalicji Obywatelskiej.
Albo bilety, albo brak kursów
W piątek (20.12) kończono obrady sesji rozpoczętej prawie dwa tygodnie wcześniej, która została przerwana ze względu na spotkanie opłatkowe rady miasta. Radni deser zostawili sobie jednak ciężkostrawny, ponieważ już na samym początku zajęli się oni tematem podwyżek cen biletów.
Punkt zaczął się prezentacją zastępcy prezydenta Zbigniewa Nikitorowicza odpowiedzialnego za komunikację miejską w urzędzie. Podkreślał on, że komunikacja miejska to duże koszty, które są pokrywane albo z wpływów z biletów, albo z dotacji z budżetu miasta. Podkreślał, że w ostatnich latach wzrosły ceny zakupów autobusów o około 20%, koszty pracy o około 40%, ceny części zamiennych o około 30%. Cena biletów natomiast nie wzrosły od 2012 roku. Spadała natomiast ich sprzedaż, np. w 2012 roku sprzedawano miesięcznie 120 tys. biletów miesięcznych, a w 2019 roku 50 tys. Łącznie wpływy z biletów spadły o około 9,5 mln zł. Obecnie miasto w skali roku musi dopłacać ponad 45 mln zł do funkcjonowania komunikacji.
- Wspomniana uchwała ma służyć utrzymaniu poziomu podaży i jakości usług komunikacyjnych. Chodzi o to, żeby nie było trzeba ograniczać liczby kursów, zmniejszać podaży poza szczytem albo w ostateczności likwidować całych linii. Tak może się stać niestety, kiedy będzie brakowało całych linii – mówił Zbigniew Nikitorowicz.
Zbigniew Nikitorowicz podkreślał, że kolejne ulgi lub zwolnienia z konieczności płacenia za bilety wprowadzane w ostatnich latach jeszcze bardziej uszczupliły wpływy finansowe. Podobnie jak wprowadzenie biletów czasowych, a szczególnie 20-minutowego, który kosztuje 2,00 zł (normalny), a zdaniem władz miasta nie jest dostosowany do struktury Białegostoku, w której w ciągu 20 minut można przejechać dużą część miasta.
Papierowe bilety passe
Przeciwnicy podwyżek podnosili, że miasto ma ponad 45 mln zł nieściągniętych długów od gapowiczów. Radni Prawa i Sprawiedliwości chcieli, żeby miasto poszukało oszczędności w innych rewirach – np. w reorganizacji spółek komunikacyjnych, których w Białymstoku są aż 3. Ich zdaniem mniejsza liczba pasażerów w autobusach to przede wszystkim jej jakość.
Z kolei urzędnicy i radni Koalicji Obywatelskiej zwracali uwagę, że podwyżka nie jest tak wysoka, jak przedstawia się opinii publicznej, bo koszt zakupu biletu jednorazowego elektronicznego wzrośnie z zaledwie 2,70 zł na 3,00 zł (przy bilecie normalnym). Prezentowano nawet, jak łatwo jest zakupić taki bilet, używając karty miejskiej, z której korzysta 130 tys. mieszkańców. A cena biletu miesięcznego wzrośnie z 80 do 100 zł. Zwracano uwagę, że coraz mniej osób kupuje bilety papierowe (jednorazowy będzie kosztował 4,00 zł) i ogólnie tendencja jest taka, żeby od takiej formy odchodzić.
- Cały przekaz, jaki idzie na temat reformy, podkreślam, reformy a nie podwyżki komunikacji w Białymstoku, brzmi: bilety po 4,00 zł. Czy osoby przeprowadzające konsultacje społeczne zaznaczyły, że bilety elektroniczne będą kosztowały 3,00 zł i oznacza to odejście od biletów papierowych, które są już trochę passe i muszą zostać tylko dlatego, żeby mogły je kupić osoby, które przyjeżdżają tu sporadycznie i nie korzystają z karty miejskiej – mówił Marek Tyszkiewicz, radny KO.
Najpierw reforma, potem podwyżki
Na sesji rady miasta pojawili się przedstawiciele społeczników, a także lokalnej młodzieży. Ci drudzy przynieśli nawet petycję podpisaną przez ponad 8 tys. ludzi, którzy nie chcą podwyżek cen. W imieniu społeczników wystąpiła była kandydatka na prezydenta Białegostoku Katarzyna Sztop-Rutkowska.
- Cały czas słyszymy tu o tym, że jest dziura w budżecie i jesteśmy w stanie to zrozumieć, ale to, o czym mówił radny Marek Tyszkiewicz, czyli o reformie a nie o podwyżce, moim zdaniem jest demagogią. Inicjatywa dla Białegostoku jest przeciwna podwyżkom, ponieważ uderzy ona w najmniej zamożnych mieszkańców, którzy wybierają transport publiczny ze względów ekonomicznych. W uzasadnieniu uchwały czytamy, że rośnie średnia zarobków i to jest demagogia. Średnia jednak nie pokazuje, ile rzeczywiście zarabiają mieszkańcy, a pokazuje to inna dana statystyczna, czyli dominanta – większość Polaków i Polek zarabia 2 tys. zł lub mniej – mówiła Katarzyna Sztop-Rutkowska. - Inny argument to kierunek rozwoju miasta – to jest ono przystosowane dla samochodów czy dla transportu publicznego. Patrząc na inwestycje miasta, wyraźnie widać, że przede wszystkim zwracamy uwagę na osoby, które stawiają na transport indywidualny – dodawała.
Apelowała ona również, żeby najpierw rzeczywiście zreformować transport publiczny po szerokich konsultacjach, tak żeby zachęcić ludzi do korzystania z niego i dopiero wtedy zacząć rozmawiać o podwyżkach, bo droższe bilety nie spowodują, że więcej osób wsiądzie do autobusów, a wręcz przeciwnie.
Cała dyskusja trwała ponad 3 godziny, jednak ostatecznie zakończyła się ona tak jak można było się spodziewać, czyli uchwaleniem głosami radnych Koalicji Obywatelskiej wyższych cen biletów.
Nowe ceny biletów
Jednoprzejazdowe:
1. jednoprzejazdowy – 4,00 zł (normalny) i 2,00 zł (ulgowy),
2. jednoprzejazdowy sieciowy – 8,00 zł (N) i 4,00 zł (U),
3. elektroniczny - 3,00 zł (N) i 1,50 zł (U).
Wieloprzejazdowe:
1. 30-minutowy – 3,60 zł (N) i 1,80 zł (U),
2. 60-minutowy - 5,00 zł (N) i 2,50 zł (U),
3. 60-minutowy sieciowy 10,00 zł (N) i 5,00 zł (U),
4. 24-godzinny - 12,00 zł (N) i 6,00 zł (U),
5. 24-godzinny sieciowy - 22,00 zł (N) i 11,00 zł (U),
6. 3-dniowy weekendowy - 24,00 zł (N) i 12,00 zł (U),
7. 3-dniowy weekendowy sieciowy - 36,00 zł (N) i 18,00 zł (U).
Bilety okresowe imienne:
1. miesięczny - 100 zł (N) i 50 zł (U),
2. 30-dniowy 110 zł (N) i 55 zł (U),
3. 3-miesięczny - 280 zł (N) i 140 (U).
Bilety okresowe na okaziciela:
1. 5-dniowe – 40 zł (N) i 20 zł (U),
2. 10-dniowy – 60 zł (N) i 30 zł (U),
3. 30-dniowy – 140 zł (N) i 70 zł (U).
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl