Novikovas zagra z 9-tką na plecach
27-krotny reprezentant Litwy – występujący ostatnio na poziomie 2. Bundesligi w Vfl Bochum – Arvydas Novikovas jest już oficjalnie piłkarzem Jagiellonii Białystok. Z zawodnikiem, który może występować zarówno na lewym skrzydle, jak i w ataku, białostocki klub podpisał 3-letnią umowę. Nowy nabytek Żółto-Czerwonych będzie występować w stolicy Podlasia z numerem 9. Transferowe formalności dokonane zostały zaraz po tym, jak Litwin pozytywnie przeszedł piątkowe (13.01) badania zdrowotne.
Novikovas to zawodnik, który w 2016 r. zajął w plebiscycie na najlepszego litewskiego piłkarza 3. miejsce. Na najwyższym stopniu podium stanął Fiodor Cernych.
Vassiljev jest na nie
Kontraktu wciąż nie przedłużył natomiast Konstantin Vassiljev, który... prawdopodobnie tego nie zrobi. Estończyk odrzucił najnowszą ofertę Jagiellonii, która była finansowym szczytem możliwości białostockiego klubu. Choć wysokość proponowanego kontraktu jest tajemnicą, to wiadomo, że Vassiljev otrzymał ofertę 2-letniej umowy z możliwością przedłużenia jej o kolejny rok, a także gwarancję posady na stanowisku trenera po zakończeniu kontraktu.
Prezes Jagiellonii Białystok – Cezary Kulesza – stwierdził, że nie zamierza z klubami z Azerbejdżanu i Kazachstanu się ścigać, gdyż klub z Podlasia oferuje tylko takie umowy, na jakie go stać. I jest w tym rozumowaniu sporo racji. Jaga od lat słynie z płynności finansowych, jest jednym z tych polskich zespołów, które pensje swoim zawodnikom wypłacają systematycznie. Żółto-Czerwoni mają stabilną sytuację pieniężną i równie ważne – o ile nie ważniejsze – co zatrzymanie kluczowych graczy, jest także utrzymanie finansowego ładu.
Z wielu miejsc słychać, że Jagiellonia – nie oferując Estończykowi złotych gór – sama sobie strzela w stopę. Że dla takiego gracza komin płacowy się należy. Bądźmy jednak poważni. Prowadzenie ekstraklasowego klubu to nie jest gra w Football Managera. Jeżeli właściciele jakiejś drużyny postanowili sobie, że za nic w świecie nie będą oferować piłkarzom więcej niż mogą, to trzeba takiej decyzji przyklasnąć.
No bo spójrzmy. Czy jeżeli postanowimy być wierni wybrance swojego serca, to łamiemy zasady przy spotkaniu na swojej drodze pierwszej lepszej piękności? Nie, a przynajmniej nie powinniśmy. Tak samo jest z polityką finansową klubu, której – jeśli jest prowadzona mądrze i przynosi efekty – się nie zmienia. Raz zrobione odstępstwo poskutkuje kolejnym i kolejnym – aż do gotówkowego krachu.
Życie ponad stan jeszcze nikomu – w dłuższej perspektywie – na dobre nie wyszło. Przykład? Pierwszy z brzegu, czyli Wisła Kraków, która za czasów holenderskich rządów płaciła piłkarzom wysokie kontrakty, a teraz – od kilku lat – próbuje wyjść na finansową prostą po błędach z przeszłości. Mało? Spójrzmy na Ruch Chorzów, czyli kolejny zasłużony dla polskiej piłki klub. Tam również jest nieciekawie. Kombinowanie przy kontraktach skończyło się karą ujemnych punktów.
Po utracie gwiazdy da się żyć
Czy jest jeszcze jakaś szansa na dojście z Vassiljevem do porozumienia? Póki Estończyk nie złożył podpisu pod umową z innym klubem, taka możliwość zawsze istnieje. Musiałby się jednak wydarzyć niesamowity zwrot akcji, aby rozbieżności – które są duże – pomiędzy oczekiwaniami Konstantina a możliwościami klubu pozwoliły na pozytywny finał tej kontraktowej sagi. Ale kto wie, może kluby, które kuszą Vassiljeva – mówi się o kierunkach egzotycznych, czyli Chiny, Azerbejdżan, Kazachstan – i mają pieniędzy jak lodu w ostatniej chwili się rozmyślą? A może seria zwycięstw Jagi na początku rundy i perspektywa mistrzostwa oraz gry w eliminacjach do Ligi Mistrzów przekona jednak Estończyka do zmniejszenia swoich oczekiwań?
Nieważne. Istotne jest, aby – w razie, gdyby najlepszy piłkarz Lotto Ekstraklasy postanowił Polskę latem opuścić – rozstanie odbyło się w cywilizowany sposób. Czyli klub powinien zrozumieć, że Vassiljev chce w ostatnich latach swojej kariery dorobić do emerytury w Chinach czy innym Azerbejdżanie i nadal musi na niego stawiać w kluczowych meczach rundy wiosennej, a Konstantin – jak przystało na solidnego pracownika – niech do końca swoich dni w Białymstoku zostawia na placu gry całe serducho.
Historia pokazuje, że po odejściu gwiazd nadal da się normalnie funkcjonować. Było możliwe odnoszenie sukcesów po wyjeździe Grosickiego, dało się wejść na wyższy poziom po zakończeniu kariery przez Frankowskiego czy transferze Quintany, uda się utrzymać wysoki poziom i po odejściu Vassiljeva.
rafal.zuk@bialystokonline.pl