Niezwykła historia czasów Holokaustu
Sam (a właściwie Mosze) urodził się w Knyszynie w 1928 r. jako jedenaste dziecko w rodzinie Solaszów. Jego rodzice byli religijnymi Żydami. Ojciec pracował jako rzeźnik, matka zajmowała się domem, a w wolnych chwilach występowała w teatrze żydowskim.
Wojna zastała Solaszów w Białymstoku, do którego wyprowadzili się tuż przed jej wybuchem z uwagi na interesy ojca. Zaraz rodzice wrócili do Knyszyna, lecz chłopiec został z ciotką w dużym mieście. Wkrótce trafił do utworzonego przez nazistów getta. Wiele razy je opuszczał, m.in. po to, by odwiedzić rodziców.
Jedna z takich wizyt przypadła na 2 listopada 1942 r. — dzień likwidacji knyszyńskiej społeczności żydowskiej. Solaszowie zorganizowanym przez Niemców transportem trafili, tak jak wielu Żydów z okolicznych miejscowości, do koszar 10. Pułku w Białymstoku. Mając świadomość, że to tylko przystanek do obozu śmierci, 14-letni Sam uciekł stamtąd kryjąc się w beczce, którą do koszar przywożono wodę. Wtedy też widział swoją rodzinę po raz ostatni.
Anioł getta
Wrócił do ciotki mieszkającej w zamkniętej dzielnicy. Szybko stał się "aniołem getta" — chłopcem, który przekradał się za jego mury, by wymieniać kosztowności na żywność. Szło mu to łatwo — rudowłosy, nie miał typowo semickiej urody, a dla niepoznaki nosił medalik z Matką Boską. Któregoś razu przyłapany na szmuglowaniu towarów został brutalnie skatowany przez nazistów.
Przeżył powstanie w białostockim getcie, ale tuż po jego zakończeniu pojmano go i skierowano do transportu do obozu zagłady w Treblince. Po raz kolejny miał szczęście — wyskoczył z wagonu. Przez wiele dni przemieszczał się lasami, aż trafił do gospodarstwa Zarembów. U nich, nie zdradzając swojej tożsamości, prawie przez rok pracował jako parobek. W lipcu 1944 r. wrócił do Białegostoku, a po kilku dniach trafił do miasta swojego dzieciństwa.
Któregoś dnia zaczepiony przez rosyjskich żołnierzy wysłanych w rejon Knyszyna do rozminowywania pól zgodził się im pomagać. Przez 3 miesiące był dla nich przewodnikiem po okolicznych terenach.
American dream
Nie mając bliskich, bez dachu nad głową, nie widział dla siebie przyszłości w Knyszynie. W maju 1945 r. dotarł do amerykańskiego obozu przejściowego w Föhrenwald w Bawarii. Stamtąd z grupą Żydów postanowił dostać się do Palestyny. Trafił tam akurat w momencie wielkich przemian i tworzenia się niepodległego państwa Izrael. Kilka miesięcy służył w siłach obronnych Izraela, po czym w Ramli otrzymał dom i miejsce na sklep. Życie tam wydawało mu się nijakie — marzył o Nowym Jorku i dlatego postanowił wrócić do amerykańskiego obozu, skąd do Stanów droga była prostsza.
Dzięki pomocy żołnierzy, na wojskowym okręcie transportowym, popłynął do swojej wymarzonej "ziemi obiecanej". Był rok 1951 r. W kieszeni miał 10 dolarów zarobionych na statku za pomoc w porcjowaniu mięsa.
Bazując na umiejętnościach przekazanych przez ojca, najpierw podjął pracę, a potem sam założył w Nowym Jorku firmę rzeźniczą Master Purveyors, która znana jest z wysokiej jakości mięsa.
W USA był wieloletnim prezesem Centrum Białostoczan, aktywnie działając na rzecz integracji byłych mieszkańców Białegostoku.
Chce się wracać
Solasz po raz pierwszy od czasu wojny odwiedził Polskę w 1995 r. (wtedy odsłonięto postawiony m.in. z jego inicjatywy pomnik upamiętniający spalenie Żydów w Wielkiej Synagodze w Białymstoku).
Wciąż ma dobrą kondycję i świetną pamięć.
W tym roku w Nowym Jorku wyszły drukiem jego wspomnienia "Angel of the Ghetto: One Man’s Triumph Over Heartbreaking Tragedy". To poruszająca historia człowieka o ogromnej odwadze, sprycie i woli życia. To dzięki tym cechom, pomnożonym przez dużo szczęścia udało mu się pokonać machinę Holokaustu, założyć rodzinę i rozkręcić dobrze prosperującą firmę.
Miasto dzieciństwa
Między innymi o tej książce, ale też wielu osobistych przeżyciach można było porozmawiać z Samem Solaszem na spotkaniu w Knyszyńskim Ośrodku Kultury. Solasz przyjechał z USA z rodziną do miasta swojego dzieciństwa. Choć zmienione, pamiętał z niego wiele. Opowiadał o sąsiadach, ulicach, żydowskich budynkach, które już nie istnieją. Jak chodził z katolickimi kolegami z szopką, jak uczył go niski, gruby nauczyciel. Były też relacje z dnia "ostatecznego rozwiązania" w Knyszynie czy powstania w getcie białostockim i spotkań z Mordechajem Tenenbaumem - przywódcą zrywu.
W wydarzeniu, oprócz knyszynian, którzy dopytywali bohatera o przedwojenne wspomnienia, starosty monieckiego Andrzeja Daniszewskiego, burmistrza miasta Jarosława Chmielewskiego czy prezesa Knyszyńskiego Towarzystwa Regionalnego Mieczysława Lewkowicza, wzięła udział grupa Żydów z Izraela na czele z Jakubem Kaganem - przewodniczącym Kiriatu Białystok. Wszystkich wzruszył śpiew intonowany przez znanego nowojorskiego kantora.
Promocja książki Sama Solasza odbędzie się również w Białymstoku. Wydarzenie zaplanowano na 17 sierpnia, w ramach obchodów 75. rocznicy wybuchu Powstania w Getcie Białostockim.
Szczegółowy program:
Białystok pamięta o dawnych mieszkańcach. Obchody powstania w getcie
ewelina.s@bialystokonline.pl