Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że ustawa o elektromobilności - zawierająca w sobie zapis pozwalający samorządom tworzyć strefy czystego transportu - zostanie przeforsowana i kierowcy niektórych polskich miast będą musieli liczyć się z opłatami za wjazd do centrum wynoszącymi nawet 30 zł. Tak się jednak nie stało.
Owszem, rząd przyjął ustawę, która zakłada m.in. zniesienie akcyzy na samochody elektryczne i hybrydy plug-in czy też stworzenie infrastruktury dla paliw alternatywnych w dużych aglomeracjach oraz wzdłuż transeuropejskich korytarzy transportowych, ale - na wniosek Krzysztofa Sitarskiego reprezentującego Kukiz'15 - zrezygnowano z zapisu umożliwiającego pobieranie opłat za wjazd do centrum miasta. To właśnie ten punkt był sprawcą ostatniej ogólnokrajowej dyskusji na temat słuszności brania przykładu z Londynu, gdzie dostanie się do centrum własnym autem, wiąże się ze sporym wydatkiem.
Według danych Stowarzyszenia Europejskich Producentów Samochodów w 2016 r. zarejestrowano w Polsce 556 elektrycznych pojazdów. A ponieważ pierwotnie zakładano, że wykluczeni z konieczności opłat zostaną tylko posiadacze aut elektrycznych i tych napędzanych niezbyt popularnym gazem ziemnym, łatwo się doliczyć, że na spory wydatek narażeni byli niemal wszyscy kierowcy.
Na razie jednak żadne z polskich miast nie dołączy do grupy z wdrożonym systemem opłat liczącej w Europie 21 miejscowości. Zdecydowana większość osób z takiego rozwiązania będzie zadowolona, choć oznacza to, że - jeżeli chcemy oddychać czystym powietrzem - walka ze smogiem będzie musiała się odbyć na innym polu.
rafal.zuk@bialystokonline.pl