Dwa ofensywne wypady z najwyższej półki
Gdy w mediach społecznościowych pojawiła się infografika ze składem Jagiellonii na wyjazdowy mecz z Legią, kibice Dumy Podlasia w komentarzach nie kryli obaw. Bogdan Zając zdecydował się bowiem postawić na bokach obrony na Bartłomieja Wdowika i Pawła Olszewskiego, czyli graczy, którzy łącznie na boiskach PKO Ekstraklasy zaprezentowali się do tej pory tylko 11 razy. Co ciekawe, w wyjściowej jedenastce zabrakło miejsca dla Macieja Makuszewskiego, a więc najlepszego piłkarza podczas starcia z Wisłą Kraków. Jego miejsce na prawej pomocy zajął Juan Camara. Jeżeli chodzi o Legię, to tam także nie brakowało roszad. Z powodu 120-minutowej rywalizacji w środku tygodnia z Omonią Nikozja trener gospodarzy - Aleksandar Vuković - postanowił, że na ławce rezerwowych zasiądą m.in. tacy zawodnicy, jak Lewczuk, Karbownik, Mladenović czy Luqiunhas. To oznacza, że szkoleniowiec Legii na starcie z białostockim zespołem wymienił niemal całą linię defensywną.
Toczony przy Łazienkowskiej bój zaczął się od mocnego uderzenia gospodarzy. Już w 1. minucie pojedynku ładną akcję Legii celnym strzałem głową wykończył Tomas Pekhart, ale na szczęście gol ten nie został uznany, ponieważ czeski napastnik był na minimalnym spalonym. W każdy razie formacja obronna Dumy Podlasia bardzo szybko otrzymała niezwykle poważne ostrzeżenie.
Żółto-Czerwoni na natychmiastową szarżę Legionistów odpowiedzieli niecelną główką w wykonaniu Puljicia. Po chwili z ostrego kąta Steinborsa próbował zaskoczyć Stolarski, lecz doświadczony golkiper nie dał się pokonać i sparował piłkę na rzut rożny. W 10. minucie z atakiem znów ruszyli białostoczanie. Wypad podopiecznych Bogdana Zająca pod pole karne Artura Boruca zakończył się strzałem Prikryla, po którym był rykoszet, w efekcie czego futbolówka wyszła poza boisko, a Jaga miała korner. Korner, który przyjezdnym żadnych korzyści nie przyniósł.
W pierwszym kwadransie lepiej prezentowała się Legia, lecz to Jagiellonia otworzyła wynik spotkania. W 18. minucie Prikryl świetnie przepchnął jednego z przeciwników, następnie Czech z dużym spokojem obsłużył wbiegającego pod bramkę Puljicia, który nie miał większych problemów, by z bliska pokonać Artura Boruca. Trafienie to wyraźnie zgasiło zapędy gospodarzy, którzy długo nie byli w stanie zagrozić Jagiellończykom. Mało tego, w 28. minucie Pospisil posłał kilkudziesięciometrowe podanie do Imaza, ten na szybkości wbiegł w szesnastkę warszawian i strzałem podcinką nad bramkarzem rywali dał ekipie z Podlasia prowadzenie 2:0. Niedługo później Legia była bliska zmniejszenia strat, bo Mateusz Hołownia - oddając strzał z rzutu wolnego - trafił w poprzeczkę. Ostatecznie więcej goli przed przerwą już nie padło.
Po przerwie ciężary
Po wyjściu z szatni z większym animuszem, co nie może dziwić, do przodu ruszyli zawodnicy Vukovicia. Podczas szarży z 47. minuty Kante trafił z bliska w Steinborsa, zaś po dobitce Jędrzejczyka futbolówka poszybowała wysoko w trybuny. Po chwili z 10. metra główkował Pekhart, aczkolwiek strzał napastnika Legii nie był najwyższej jakości, dlatego Steinbors popisał się pewną interwencją. Łotysz dobrze na linii spisał się też wtedy, gdy uderzenie oddał Kapustka. Ogólnie rzecz biorąc, początek drugiej połowy to wyraźna dominacja gospodarzy. Żółto-Czerwoni chcieli odgryzać się poprzez kontry, lecz piłkarze z Warszawy tego typu ataki przyjezdnych powstrzymywali, zastawiając skuteczne pułapki ofsajdowe.
W 60. minucie białostocki mur został jednak niestety przełamany. Wprawdzie z próbą Luquinhasa bramkarz Jagi sobie jeszcze poradził, ale już centra na głowę Pekharta zakończyła się skutecznym strzałem Czecha, w efekcie czego wynik rywalizacji z 0:2 zmienił się na 1:2.
Co działo się później? Po tym, jak głowami zderzyli się Puljić oraz Slisz (ten drugi musiał boisko opuścić), atmosfera na murawie zrobiła się bardzo nerwowa. Niezadowolone z pracy sędziego były osoby ze sztabu szkoleniowego Legii, jak też rezerwowy golkiper gospodarzy. Efekt? Żółte kartki dla Vukovicia oraz Cierzniaka i kartonik koloru czerwonego dla kierownika warszawskiej drużyny - Konrada Pańsiewskiego. Takie wydarzenia wybiły nieco z rytmu Legionistów, aczkolwiek ci i tak nadal napierali, a Steinbors miał ręce pełne roboty. Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby między słupkami Jagi - zamiast Łotysza - znajdował się Damian Węglarz, który nie jest najlepszy w pojedynkach powietrznych, to Duma Podlasia korzystnego rezultatu z Łazienkowskiej by nie wywiozła.
Na szczęście Cezary Kulesza zadbał w przerwie między sezonami o wzmocnienie w bramce, a ponieważ i reszta białostockiego zespołu walczyła w defensywie na całego, jak też Dumie Podlasia sprzyjał fart (w słupek trafił Rosołek), ostatecznie w stolicy kraju udało się Jagiellonii wyszarpać pełną zdobycz punktową, bo Legia - mimo nieprawdopodobnej przewagi po zmianie stron - nie zdołała po raz drugi zapakować piłki do siatki.
Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 1:2 (0:2)
Bramki: Tomas Pekhart 60 - Jakov Puljić 19, Jesus Imaz 28
Legia Warszawa: Artur Boruc - Paweł Stolarski, William Remy, Artur Jędrzejczyk, Luis Rocha (84' Filip Mladenović) - Bartosz Kapustka (71' Maciej Rosołek), Bartosz Slisz (64' Michał Karbownik), Andre Martins (46' Domagoj Antolić), Mateusz Hołownia (46' Luquinhas) - Jose Kante, Tomas Pekhart
Jagiellonia Białystok: Pavels Steinbors - Paweł Olszewski (52' Andrej Kadlec), Ivan Runje, Błażej Augustyn, Bartłomiej Wdowik (78' Bartosz Bida) - Tomas Prikryl, Martin Pospisil, Taras Romanczuk, Jesus Imaz (60' Ariel Borysiuk), Juan Cámara (46' Bodvar Bodvarsson) - Jakov Puljić (78' zymon Sobczak)
rafal.zuk@bialystokonline.pl