Powstał w Teatrze Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach w koprodukcji z Grupą Coincidenta, mającą swoją siedzibę w Solnikach koło Białegostoku. Przedstawienie zostało jednak dwukrotnie zaprezentowane na scenie Białostockiego Teatru Lalek, a także w Solnikach.
Udana kolaboracja
Robert Drobniuch, reżyser przedstawienia i dyrektor Teatru Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach, z twórcami Grupy Coincidentia miał już okazję współpracować w Białymstoku. Był wówczas kierownikiem artystycznym Międzynarodowego Przeglądu Inicjatyw Teatralnych Białysztuk, a spektakle Grupy Coincidentia można było podczas tej imprezy obejrzeć. Wszyscy są też absolwentami białostockiej Akademii Teatralnej. Uczelnię tę skończył także Błażej Twarowski, występujący w spektaklu aktor kieleckiego teatru.
To nie jedyne białostockie akcenty. Kostiumy do spektaklu przygotowała Karolina Maksimowicz, znana z projektu oprawy graficznej festiwalu Up To Date, a za ruch sceniczny odpowiada Karolina Garbacik, związana z DanceOFFnią. Z kolei autorem scenografii jest Jan Polívka, znany z produkcji w BTL-u. Za punkt wyjścia twórcom spektaklu posłużyła sztuka Mateusza Pakuły - pochodzącego z Kielc dramatopisarza, dramaturga i kilkukrotnego finalisty Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Przy jej pisaniu inspirował się mroczną historią Frankensteina.
Pinokio o twarzy smartfona
Uczestniczymy w koncercie alternatywnej punkowej kapeli, który przypomina występ garażowy. W repertuarze ma utwory o ożywianiu martwej materii i ciemności. Jednak nie tylko punkowe dźwięki popłyną ze sceny. Roi się na niej od sprzętów różnorakich. Instrumentarium tworzą dzwony rurowe, stalowe beczki, wnętrze fortepianu, blaszana miska z łańcuchem, a nawet dziecięce pianinko.
Z tej kakofonii dźwięków wyłania się Pinokio, który opowiada swoją historię. Jednak jest on daleko od tej tradycyjnej, znanej z historii Carla Collodiego. To Pinokio, który jest dzieckiem-robotem o twarzy smartfona. Taki wynalazek mogą wynająć sobie rodzice, by zaspokoić marzenie o posiadaniu dziecka. Przerażająca wizja przyszłości, pasująca do produkcji science-fiction "A.I. Sztuczna inteligencja". Przekonująco w roli Pinokia wypada Błażej Twarowski.
Sztuczne wytwory człowieka
Spektakl opary jest na konstrukcji, w której motywem przewodnim jest występ The Monstrum Band, przerywany jednak monologami kolejnych postaci. Po Pinokiu na scenie rodzi się Monstrum (Paweł Chomczyk), zlepione z ciał i osobowości. Wydaje z siebie rozpaczliwe krzyki i łypie na widzów przerażającymi oczami. Powtarza, że nie pamięta imienia swojego ojca. Został pozostawiony sam sobie. Na jego głowę trafia metalowe wiadro, noga uwięziona została w innym blaszanym naczyniu.
Pojawia się jeszcze genetycznie zaprogramowana Ewa (Dagmara Sowa), która posiadła zdolność totalnej telepatii. Okaże się jednak, że ta umiejętność wcale nie ułatwia życia.
To zestaw mocno przerażający. Przedziwne kreatury łączy fakt, że są sztucznym wytworem człowieka. W roli twórcy tego kalejdoskopu postaci występuje Andrzej Kuba Sielski. Każda kolejna opowieść jest coraz bardziej odrealniona, niewiarygodnie abstrakcyjna. Kulminacją jest historia zmutowanej Ewy.
Zabawa konwencją i przerażająca wizja
Spektakl jest mocno osadzony w formie. Mieszają się tu różne środki scenicznego wyrazu - gra aktorów, gra lalką (animacja robota-Pinokia) czy teatr cieni w ustawionym przed widzami pudełku. Zmieniają się stylistyki, trwa zabawa konwencją. W pewnym momencie mamy fragmenty nawiązujące do "Upiora w operze", a Dagmara Sowa brawurowo radzi sobie z musicalową formułą (śpiewany występ podczas jednego z pokazów nagrodzono brawami).
Przedstawiona w "The Monstrum Band" wizja świata budzi przerażenie. Sztuczna inteligencja, wykreowane monstrum, genetyczne mutacje. Jak daleko można ingerować w naturę? Czy jesteśmy w stanie w odpowiednim momencie powiedzieć "stop"? Czy to zapowiedź tego, co nas czeka w niedalekiej przyszłości?
anna.d@bialystokonline.pl