Pierwsze miodobranie
- Nasze pszczoły napracowały się, a ramki są naprawdę ciężkie i pełne miodu - oznajmia prezydent miasta, Tadeusz Truskolaski.
Miejskie pasieki w Białymstoku pojawiły się w październiku 2019 r. Wówczas na skwerze Janusza Smacznego przy skrzyżowaniu ul. Branickiego i ul. Miłosza stanęło pięć uli – cztery zabytkowe pochodzące z różnych rejonów Podlasia oraz jeden współcześnie używany przez pszczelarzy. Pasieką na zlecenie miasta opiekuje się doświadczony pszczelarz Mikołaj Mak.
- Do kolekcji miasta doszły w tej chwili dwie barcie, wydłubane sposobem tradycyjnym. Jedna jest leżąca o długości 130 cm, a druga jest stojąca, mająca 2,5 m wysokości - informuje prezydent.
W ubiegłym roku z pasiek miejskich zebrano 98 kg miodu, który został popakowany w słoiczki o pojemności 200 g.
- Górne rameczki można wziąć, ale dolne, tam gdzie są rozwoje pszczół, tzw. czerw ich się nie wiruje, pozostają dla rodziny. Pszczoły na własne potrzeby spożywają 100 kg miodu - opowiada Mikołaj Mak.
Chłód pszczołom nie przeszkadza
Do miodobrania należy przystąpić w pogodny i ciepły dzień. Najlepszą porą są godziny przedpołudniowe, kiedy większość pszczół zbieraczek jest poza ulem.
- Ten miód pochodzi z tego, co kwitło wiosną. Miodobranie jest w tym roku nieco później dlatego, że była opóźniona wiosna i zimny maj. Ale jak widać, pszczoły zrobiły swoje - zauważa Tadeusz Truskolaski.
Mikołaj Mak dodaje, że dla pszczół mroźna zima jest bardzo zdrowa.
- Zima była zimna i nieprzyjemna. Tak samo w maju, gdy chłody dokuczały ludziom, pszczołom wcale nie przeszkadzały - podkreśla pszczelarz.
Niektórzy mogą kwestionować jakość białostockiego miodu, ponieważ pasieki znajdują się koło ruchliwej ulicy. - Miód na pewno jest zdrowszy w naszym mieście, jak ten produkowany w niektórych terenach przemysłowych - uważa Mikołaj Mak.
Miasto zleciło również badania czystości Uniwersytetowi w Białymstoku (więcej: Miody z białostockich pasiek pod kontrolą chemików).
- Miód wyszedł bardzo czysty, najwyższej jakości. Także mamy to potwierdzone naukowo - dodaje prezydent.
"Człowiek będzie dopóty, dopóki będą pszczoły"
Warto podkreślić, że miejskie pasieki nie mają charakteru produkcyjnego, a zabrany miód nie będzie na sprzedaż.
- Nasza pasieka ma charakter edukacyjny. Pomysł powstał, gdy zostały posiane łąki kwietne, aby właśnie pszczoły mogły na nich pracować - stwierdza Tadeusz Truskolaski. - Trzeba uczyć wszystkich, że pszczoły są bardzo ważne, są naszymi sojusznikami, przyjaciółmi, a jednocześnie produkują wiele pożytecznych rzeczy, bo miód to tylko jeden z elementów - mówi prezydent.
Poza miodem pozyskiwany jest także wosk pszczeli czy pierzga. Miód z miejskich pasiek zapakowany w słoiczkach, jest głównie przeznaczany na cele promocyjne.
- Każdy z nas zna wagę problemu. Człowiek będzie dopóty, dopóki będą pszczoły. One po prostu utrzymują nas przy życiu. To są najbardziej pracowite owady, chyba też najbardziej pożyteczne - tłumaczy Truskolaski.
Podkreśla, że przez półtora roku nie zrobiły nikomu krzywdy.
- Pasieki są oddzielone rzeką, aby był pewien dystans od osób przechodzących. Gdy wyciągałem ramkę z panem Mikołajem, również zachowywały się bardzo przyjaźnie - dodaje.
malwina.witkowska@bialystokonline.pl