ToyPhotography czyli fotografia figurkowa z miniaturowymi zabawkami. Jest to dziedzina dość świeża w Polsce, ale na zachodzie czy w Azji bardzo popularna.
Arkadiusz Świentochowski, 30-letni fotograf z Białegostoku od pewnego czasu zajmuje się hobbystycznie tą tematyką. Fotografuje bohaterów filmów, bajek, komiksów, zwierzęta, co tylko wpadnie mu w oko i jest w skali "zabawkowej”. Na instagramie jest znany pod nickiem figsnbrickz. Podczas rozmowy wytłumaczy na czym polega ta sztuka, od jak dawna ją praktykuje oraz ile czasu zajmuje przygotowanie miniaturowej scenerii.
Malwina Witkowska: Co Cię zainspirowało do tworzenia takiej formy fotografii?
Arkadiusz Świentochowski: Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Najprawdopodobniej ma to związek z tym, że lubię komiksy o tematyce super hero, głównie te z uniwersum DC Comics. Jest mnóstwo inspiracji, jeśli chodzi o jakieś konkretne sceny czy pomysły, chociaż 3/4 moich prac to raczej scenki wymyślone przeze mnie. Do tego sentyment do Batmana i reszty uniwersum, który pozostał z czasów dziecięcych, jednak już od jakiegoś czasu nie zamykam się tylko na bohaterów z Gotham.
Od jakiego czasu zajmujesz się tą tematyką?
22 maja 2016 r. to data pierwszej publikacji na instagramie, więc możemy przyjąć ją jako bardzo precyzyjną. Na początku były to minifigurki znanego producenta klocków z Danii, które również są mocno związane z latami w których się wychowałem. Później postanowiłem jednak, że figurki akcji to jest coś, w czym bardziej mogę się spełniać i realizować. Czasem zdąża mi się łączyć te mniejsze figurki z większymi, nie zamknąłem tej furtki na dobre. To chyba chęć połączenia dzieciństwa i dorosłości, dzieciństwo to figurki, a fotografia w tym przypadku to ta dorosłość, a że facet ponoć pozostaje zawsze dużym dzieckiem...
Skąd czerpiesz figurki i zabawki używane do zdjęć?
Część figurek kupuję sam, głównie przez internet. Wybór w sklepach stacjonarnych nadal jest mały, a w zasadzie zerowy. Do ciekawszych sklepów trzeba zrobić jakieś 200 km, więc wolę zrobić to online. Do tego aukcje, ogłoszenia, jednym słowem - internet, nierzadko są to również zakupy zagraniczne. Poza tym współpracuję z paroma markami, które dostarczają mi figurki do zdjęć. Moje hobby znane jest także wśród bliskich oraz znajomych, więc czasem ktoś mi robi niespodziankę i na jakąś okazje, jak przystało na dorosłego faceta dostaję figurkę.
Ile czasu zajmuje przygotowanie scenografii, oświetlenia, ustawienia figurek, by w końcu zrobić dobre ujęcie?
Czas, który spędzam na wykonaniu zdjęcia jest zależy od tego co akurat chciałbym zrobić. Czasem jest to 10 minut, a czasem możemy to pomnożyć razy 3 lub więcej, do tego trzeba dodać jeszcze ewentualne korekty w programie graficznym. A jeżeli sam wykonuję akcesoria, gadżety do zdjęć to tutaj już siedzę do późnych godzin nocnych. Od jakiegoś czasu tworzę dioramy na potrzeby scenografii, żeby finalnie zdjęcie wyglądało jak najbardziej realistycznie i żeby jak najmniej ingerować w nie cyfrowo.
Czego używasz do efektów specjalnych?
Żeby realizm był jak największy używam prawdziwych efektów - woda, ogień, petardy, zimne ognie, dym, piasek itp. To wiąże się nie raz z wyjazdami poza miasto lub w jakieś bardziej ustronne miejsce, żeby nie zakłócać spokoju innych. Wtedy zdjęcia trwają jeszcze dłużej. Oczywiście można obyć się bez tego - komputer jest bardzo pomocny, jednak ja wolę używać efektów „analogowych”.
Czy masz jakichś pomocników, asystentów?
Wszystko robię sam, asystentów brak, poza tym wydaje mi się, że to całe kombinowanie, przygotowywanie i obmyślanie co zrobię to najfajniejsza część w tym wszystkim. Chociaż przyznam, że czasami brakuje kogoś, kto posypie piachem czy podpali lont w petardzie. W sumie mam jednego asystenta - mój 4 letni syn sporadycznie służy mi pomocą przy mniej ekstremalnych ujęciach, stara się jak może, ale często efekty są odwrotne niż zakładane, ale liczą się chęci.
Ta forma fotografii w Polsce jest nadal dość świeża. Uważasz, że ma szansę na większy rozgłos i zyskanie na popularności?
Dziedzina fotografii, którą jest toyphoto to nadal świeży temat w Polsce, a szkoda. Na zachodzie, czy też w Azji duże firmy współpracują z ludźmi, którzy takie zdjęcia wykonują i nie chodzi mi tutaj o bycie influencerem, a o wykonywanie zdjęć na potrzeby marketingu czy promocji. To już nie te czasy, że zwykle zdjęcia produktowe czy packshoty zadowolą potencjalnego klienta. Fajnie jest zobaczyć coś nowego, świeżego i ciekawszego niż zdjęcie figurki na białym tle.
A czy taka fotografia ma szanse na rozgłos? Jeśli tacy ludzie będą zauważani, jeśli jakieś większe portale zechcą się pochylić nad nami, malutkimi i coś napisać, opublikować, nagrać czy zrobić cokolwiek, żeby zachęcić większą publiczność do sprawdzenia tej trochę szalonej fotografii to jest taka szansa.
Od kiedy zajmujesz się zawodowym fotografowaniem?
Fotografią zawodową zajmuję się od niedawna, maksymalnie 2 lata. Sama fotografia jest ze mną już spory kawałek czasu i nie mówię tutaj tylko o fotografii figurek. Ucząc się w Europejskiej Szkole Mediów i Przedsiębiorczości w Białymstoku (obecne Akademia Fotografii i Przedsiębiorczości) miałem okazje pierwszy raz doświadczyć bardziej poważniejszego podejścia do tematu, jednak już wcześniej biegałem z aparatem w ręku. Jeśli chodzi o fotografie, to po prostu wiedziałem, że będzie to nieodłączna część mojego życia, obojętnie czy komercyjnie czy też czysto do szuflady. W parze z doświadczeniem idzie po prostu świadomość tego co się robi i co się chce robić.
Chciałbym również bardzo podziękować Tobie i portalowi za chęć przybliżenia nie tyle mojej osoby co ogólnego pojęcia toyphotography! To na prawdę kreatywna i ciekawa forma fotografii, dla takich jak ja, ojców i mężów, ale również dla młodszych, którzy swoje bitwy, wielkie misje, podboje super bohaterów czy ich życie codzienne mogą uwiecznić za pomocą aparatu, a nie tylko w swojej wyobraźni.
Życzę wszystkim dużo spokoju w tych zwariowanych czasach, a sobie wynalezienia sposobu na wydłużenie doby, wtedy będę mógł realizować więcej zwariowanych projektów!
malwina.witkowska@bialystokonline.pl