- Funkcjonariuszy do dziś wiąże zmowa milczenia – twierdzi Barbara Bojaryn-Kazberuk, dyrektor białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Między innymi dlatego po 1989 r. tylko jednego z nich – Aleksandra Omilianowicza – udało się skazać na 4,5 roku więzienia za zbrodnie dokonane w okresie stalinowskim.
Tymczasem IPN szacuje, że w naszym województwie, w wyniku działania komunistycznego aparatu represji, zginęło około 2000 osób. Do tego należy dodać ofiary obławy augustowskiej.
Pamiętać o miejscach zbrodni
– Dziś nie możemy oddać pełnej sprawiedliwości, osądzając sprawców (w większości już nie żyją). Możemy oddać część sprawiedliwości, upamiętniając ofiary – mówi Bojaryn-Kazberuk i dodaje, że obecnie w Podlaskiem upamiętnionych jest tylko kilka miejsc kaźni z czasów stalinowskich.
Ich śladami poszedł badacz IPN-u dr Marcin Zwolski. Przygotował on obszerną publikację, w której opisał blisko 60 budynków, lasów, w których dokonywano straceń i zbiorowych mogił. W albumowym wydawnictwie przywołał setki źródeł opisujących zbrodnie dokonane na mieszkańcach naszego regionu oraz zamieścił archiwalne i współczesne zdjęcia miejsc, gdzie się to odbywało.
- Oparłem się głównie na materiałach rządowych, prokuratury, zeznaniach funkcjonariuszy - tłumaczy historyk.
Wśród opisanych przez niego obiektów są m.in. dawne: areszt przy ul. Ogrodowej w Białymstoku, katownia UB w Kolnie, siedziba UB w Grajewie, areszt w Sokółce czy byłe więzienie w Suwałkach – dziś galeria handlowo-rozrywkowa.
Apel do samorządów
- Każdy z nas odpowiada za to, by te miejsca upamiętnić – w sprawę zaangażował się wojewoda podlaski Maciej Żywno.
Zaapelował on do samorządów, by przyłączyli się do tej idei. Lada dzień do wielu miejscowości zostanie wysłana książka "Śladami zbrodni" i list podpisany przez wojewodę i IPN z prośbą o upamiętnienie miejsc kaźni. Wojewoda zapewnił, że inicjatywę będzie wspierać Wojewódzki Komitet Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, liczy też na wojewódzkiego konserwatora zabytków. Największym zaangażowaniem będą musiały wykazać się jednak władze lokalne – wiele poubeckich, powięziennych budynków znajduje się bowiem w rękach prywatnych, więc konieczne będzie zawarcie specjalnych porozumień.
Przedstawiciele IPN nie oczekują, że wszystkie miejsca zbrodni komunistycznych zostaną upamiętnione. Mają jednak nadzieję, że przynajmniej przy części z nich pojawi się tablica memoratywna, drogowskaz, czy po prostu znajdzie się o nich zapis w przewodniku turystycznym. Niektóre z nich, jak np. w Sokółce, nadają się, by stworzyć tam muzeum.
- Chodzi, by były to żywe miejsca, o których mieszkańcy będą pamiętać – ma przede wszystkim nadzieję dyrektor Bojaryn-Kazberuk.
ewelina.s@bialystokonline.pl