W połowie lutego, w przeciągu zaledwie kilku dni w pasie przy granicy polsko-białoruskiej znaleziono aż 4 ciała. Wszystkie te osoby próbowały szukać w Europie lepszego życia.
Jedną z nich była Mahelet Kassa (ማሕሌት ካሳ). Kobieta zmarła 12 lutego, w lesie kilometr od Hajnówki.
Jej historię poznało Stowarzyszenie Nomanda.
Mahelet miała 28 lat, pochodziła z Etiopii, była chrześcijanką. Podczas tułaczki po lesie nosiła ze sobą modlitewnik i obrazki świętych.
Przed śmiercią polskie służby otrzymały od jej przyjaciół informację o pilnej potrzebie pomocy wraz z lokalizacją. Pomoc nie nadeszła. Ciało Mahelet zostało odnalezione przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne.
Osobom, które ją znalazły udało się nawiązać kontakt z rodziną. Trzy tygodnie od tych wydarzeń, bliscy nadal nie pochowali młodej kobiety. Obecnie zbierają środki na transport i organizację pogrzebu w rodzinnej Etiopii. Zbiorka prowadzona jest tutaj.
Działacze Stowarzyszenia Nomanda nie mają wątpliwości: gdyby reakcja polskich służb była prawidłowa, piękna, młoda kobieta, która próbowała szukać miejsca do lepszego życia, żyłaby. Mówią wprost: to kolejna ofiara śmiertelna "nieludzkich praktyk na granicy polsko-białoruskiej", a działaniach polskich służb na granicy z Białorusią "urągają nie tylko obowiązującemu prawu, ale i zwykłym ludzkim odruchom współczucia."
ewelina.s@bialystokonline.pl