Piasta to bardzo typowe bliźniaki – podobne do siebie wyłącznie z wyglądu. Wielka płyta po gwarancji przykryta styropianem i zaklejona tynkiem, no i zasmarowana kolorowym makijażem dla odwrócenia uwagi. Poza tym podobieństwem – totalne różnice, głównie w charakterze.
Piasta I to taki wyższy brat – fajniejszy, przystojniejszy, bardziej reprezentacyjny. Piasta II – mniejszy, zakompleksiony, o niewybrednej estetyce "twarzy". Nierozłączni od lat, wspólnie próbują dotrzymać kroku trendom nowoczesności.
Opinia, na jaką przez lata ciężko pracowało osiedle Piasta, to obraz blokowiska, siedliska młodych bandytów – miejsca które ryzykownie jest odwiedzać po ciemku. Meliny, imprezy podczas których z okien lecą meble, pobite szyby na klatkach to na Piasta chleb powszedni. Osiedle narobiło sobie też wielu wrogów na przestrzeni lat.
Ponura reputacja oznacza jednocześnie swojego rodzaju respekt. Wszędzie w mieście "ludzie z Piasta" są szanowani – w ostateczności traktowani ostrożnie i z dystansem. Powszechnie znana jest ich solidarność i kumpelska lojalność. W obronie honoru każdego jednego mieszkańca murem stoi całe osiedle.
Warto zauważyć, że architektonicznie to właśnie Piasta – obok Centrum – zmieniło się najbardziej na przestrzeni ostatnich lat. Nowe parkingi, trawniki, face-lifting wielkopłytowców, czy Piastowska, która z wąskiej nitki stała się kilkupasmową trasą przelotową. Zaskakuje estetyka i czystość osiedla, która przez lata była jednak piętą Achillesową i udręką tubylców.
To prawda – bliźniaki Piasta I i Piasta II są nudne. Nie potrafią nic zorganizować, nic się ciekawego tam nie dzieje. Inne osiedla mają festyny, koncerty, inne atrakcje, a tu nic. Brak kreatywności. Nic dziwnego, że młodzież organizuje sobie własne sposoby spędzania czasu.
Wizerunek–stereotyp, jaki wiąże się z tym miejscem, jest spójny i ten sam od lat. I choć szału nie ma, ten swoisty szacunek "na mieście" sam w sobie jest wartością. Niezmiennie. Od lat. I tak trzymać!
24@bialystokonline.pl