Cukierek albo psikus! - któż nie zna dzisiaj wesołego zawołania rozkosznego brzdąca, stojącego przed drzwiami w zakrwawionym przebraniu wampira bez nogi albo zombi bez oka. Nowe tradycje atakują bogu ducha winnych Polaków - od amerykańskich straszydeł do pogańskich zabobonów.
Zwłaszcza teraz - w okresie świątecznym - brakuje mi jednej tradycji, która stała się już chyba niemodna. Jeszcze parę lat temu nie było świąt, żeby pijackie spotkanie przy bożonarodzeniowym stole nie zostało przerwane stukaniem do drzwi.
A tam? Gwiazda, szopka, pasterze, anioły, gitara... Kolędowanie było jeszcze niedawno atrakcją zimowego czasu. Wesołe grupki chodziły od domu do domu, śpiewały głośno i wesoło. Gubiły melodię, mieszały tekst, ale urok tej wizyty był niesamowity.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego moda na chodzenie z szopką przemija. Podobnie jak w halloween, można się poprzebierać - nawet za diabła. Podobnie jak w halloween, można straszyć spotkanych ludzi i zaglądać im do domów. Przy tej okazji można nawet całkiem nieźle zarobić...
Może niemodne jest śpiewanie kolęd? Może chodzenie z małym Jezuskiem w szopce to teraz maksymalna wioska? W sumie Jezus to nie dynia ze świeczką w środku, nie zombi i nie Monster High...
A może dzisiejsza młodzież, wskutek reform edukacji, ma problem z zapamiętaniem dwóch zwrotek kolędy? W XXI wieku można przecież posiłkować się tekstem z tabletu czy smartfona - albo wręcz puścić playback.
W te święta na moim osiedlu nie było ani jednej grupy kolędników. Nie było nawet żadnych podróbek - których kiedyś chodziło tak samo sporo. Chodzi o cwaniaków, bez szopki i bez przebrań, ale z wielkim darem przekonywania, że to co przed chwilą zakwilili to była kolęda.
Nawet kasa, która kiedyś była jednym z motywatorów, dziś już nie zachęca do zbudowania gwiazdy i zorganizowania przebrań. Nawet pogoda, która nie każe w mrozie i zaspach przedzierać się od domu do domu - tak jak to się tradycyjnie odbywało - nie sprzyja. Taka nowa świecka tradycja - niekolędowanie.
Ja wiem, że mamy w pytę nowych tradycji ze wschodu i zachodu. Wiem, że temat Bożego Narodzenia - poza choinką, bombką i prezentem - schodzi do rangi obciachu. Ja mam inne zdanie. Myślę sobie, że w przyszłym roku sam zorganizuję takie kolędowanie. Prawdziwe - z szopką, pasterzem, gitarą i prawdziwym śpiewaniem prawdziwych kolęd.
Kto ze mną?
24@bialystokonline.pl