Podlasie w ostatnim czasie rękami i nogami broni się przed analfabetyzmem - tak mocno promowanym przez system edukacji. Imprezy propagujące czytelnictwo, w które obfitował Białystok w kwietniu, przyniosły refleksję na temat fenomenu papierowych książek w dobie e-rzeczywistości. Okazało się, że w dyskusji nad wyższością formy tradycyjnej nad nowoczesną również mam inne zdanie.
Książka stanowi współcześnie nie lada wartość. Nowoczesność, która powoduje, iż wydawnictwa redukują nakłady gazet na rzecz wydań elektronicznych, nie daje rady wyprzeć papierowych egzemplarzy książek. Nadal większość osób sięga po papier, woli przewracać prawdziwe kartki, zamiast palcem smyrać ekran tabletu.
Tradycjonaliści przekonują, że książka ma duszę, że tekst w wersji "e" lub "audio" to już nie ten sam tekst. Codzienność uderza nas diametralnie różnymi obrazkami. Z jednej strony, statystyki przekonują, iż nowoczesny czytelnik woli zdecydowanie krótkie, elektroniczne formy, maksymalnie uproszczone i prowadzące do zubożenia intelektualnego oraz zawężenia zasobu słów. Z drugiej zaś strony, obserwujemy tłumy ludzi odwiedzających Targi Książki, biorących udział w goszczących ostatnio w Białymstoku Book Swap Party czy też modnych akcjach "bookcrossingu". I jak tu uwierzyć, że w ciągu całego ubiegłego roku połowa Polaków nie przeczytała ani jednej książki?
Osobiście jestem zwolennikiem e-booków. W ogóle uważam, że dziś, kiedy całą Książnicę Podlaską można zmieścić na kilku dyskach, papier niepotrzebnie zalega na półkach. Ale jestem też zwolennikiem czytania. I jeżeli tłumy wolą pójść na Targi, albo wziąć z parku książkę, którą ktoś "uwolnił", jeżeli to pomoże nam więcej czytać, ładniej mówić i zręczniej pisać - to będę dumny z każdej takiej inicjatywy. Strasznie cieszę się, że dużym zainteresowaniem cieszą się niekonwencjonalne formy promowania czytelnictwa.
Oczywiście trochę żałuję, że tak słabo promowane są rozwiązania elektroniczne. Współczesny człowiek, który i tak większość życia spędza przed komputerem, może zamiast innych rozrywek, mógłby pochylić się nad ekranem w celu "połknięcia" jakiegoś klasyka literatury. Tym bardziej, że zanik czytelnictwa dotyka w większym stopniu młodą część populacji - bardziej otwartą na nowinki i gadżety. Ale - o dziwo - w dyskusjach tego typu, najczęściej większość argumentów pada jednak po stronie modelu tradycyjnego.
Papier czy ekran - ważne że walczymy. Projektanci systemu edukacji wyraźnie dali sobie spokój i uznali, że nie warto czytać. Raz po raz nikną kolejne lektury, a w podręcznikach pojawiają się zaledwie fragmenty książek - żeby nikogo nie nadwerężyć. Dobrze, że Białystok nie odpuszcza, że mówi się o potrzebie czytania - no i że się czyta!
A ty - co preferujesz? Papier, audio czy e-book?
Zapraszam do wzięcia udziału w dyskusji na Facebooku
24@bialystokonline.pl