Razem z rodzeństwem i swoim dziadkiem wracał z łąki, z której odprowadzali konie. W pewnym momencie chłopiec nie pilnowany przez dorosłych zgubił się. Nie wiedział gdzie się znajduje, ani gdzie jest droga do domu. Zaniepokojony dziadek razem z sąsiadami rozpoczął poszukiwania. Po bez efektownym szukaniu malca zgłosili zaginięcie policji. W rejonie poszukiwań zjawiło się 13 policjantów, w tym przewodnik ze specjalnie szkolonym psem tropiącym. Dodatkowo dołączyli do nich funkcjonariusze z Ochotniczej Straży Pożarnej. Także okoliczna młodzież zgłosiła się do pomocy w poszukiwani Leszka.
Policjanci przy użyciu dwóch wyposażonych w lampy do penetracji samochodów jeździli po okolicznych łąkach i zagajnikach. Pozostali w tym czasie rozpytywali sąsiadów, przeszukiwali opuszczone budynki gospodarcze. Sprawdzono także staw czy przypadkiem chłopiec nie poszedł się kąpać. Jednak we wszystkich tych miejscach nie było 7-latka.
Po około 5 godzinach jeden z policjantów po raz kolejny przeszukiwał rejon domostwa, w którym mieszkał Leszek. Pod werandą leżał skulony w kłębek chłopiec. Na miejsce od razu przyjechało pogotowie, które zabrało zmęczonego i wyziębionego malca do szpitala. Jak ustalili policjanci chłopiec błąkał się po okolicy. Gdy wrócił do domu był już na tyle wycieńczony, że zasną pod drzwiami.