Śmierć zajrzała w oczy Tomasza
Przez wiele lat wiódł dość spokojne życie. Miał problemy zdrowotne – żyje z przeszczepioną nerką, jednak nie zagrażały one jego życiu. Aż do lipca ubiegłego roku. Wówczas śmierć na poważnie zajrzała Tomaszowi w oczy. Okazało się, że ma chłoniaka Burkitta – nowotwór wyjątkowo sprytny, który zabija bardzo szybko. Z powodu nerki organizm mężczyzny ma ograniczone możliwości obrony. Nie można mu podać m.in. mocniejszej chemii.
- Lipiec 2018 roku. Infekcja, 40 stopni gorączki... Dla człowieka po przeszczepie to nawet nie dzwonek alarmowy, tylko wyjąca z pełną mocą syrena. Pojechałem prosto na nefrologię, we krwi wykryto komórki nowotworowe. Po miesiącu badań i oczekiwaniu w ogromnej niepewności usłyszałem wyrok... Chłoniak Burkitta — złośliwe paskudztwo, nowotwór, w dodatku zmodyfikowany genetycznie. W klasycznych przypadkach wali się w niego wszystkim, co lekarze mają pod ręką. Chemia, chemia i jeszcze raz chemia... Największy dostępny kaliber, niemal bomba atomowa. Misja prawie samobójcza, bo trzeba pozbyć się intruza, nie zabijając przy okazji pacjenta... Niestety, u mnie to tak nie działa – opowiada Tomasz.
Tomasz ma świadomość, że jeśli nie zbierze odpowiednich pieniędzy – przegra walkę o życie. A chce żyć – ma wspaniałą żonę i dwójkę kochanych dzieci, chce widzieć, jak rosną i towarzyszyć im we wszystkich najważniejszych życiowych momentach.
Na pierwszy etap pieniądze już są
Część pieniędzy już udało się zebrać. Dzięki nim 13 maja mężczyzna wylatuje do Izraela na leczenie ostatniej szansy.
- Pieniądze dotychczas zebrane wystarczą jedynie na "rozruch" właściwej terapii. Dostałem wreszcie pełen kosztorys i znowu usiadłem bez słowa. Kolejne przynajmniej 150 tys. dolarów — tyle kosztuje moje życie. Jedyne życie, jakie mam... Błagam o pomoc! - apeluje mężczyzna.
W Polsce innej metody niż bardzo mocna chemia nie ma. A ta zabiłaby Łukasza. Próbowano też terapii komórkami macierzystymi, ale niestety się to nie sprawdziło. Już są przerzuty w kościach, płucach czy wątrobie. W Ramat Gan izraelski szpital specjalizujący się w ratowaniu ludzi z raka zaproponował leczenie metodą CAR-T-CELL. To najnowocześniejszy i zarazem bezpieczniejszy sposób, by pozbyć się choroby. By móc polecieć, Łukasz musiał wpłacić 100 tys. dolarów depozytu. Udało się to zrobić dzięki pomocy ludzi dobrej woli. Okazało się jednak, że to zbyt mało.
Można pomóc Łukaszowi podjąć walkę, wpłacając pieniądze tutaj: "Co mówimy śmierci? Nie dzisiaj!" Ostatnia szansa na ratunek Tomka! Liczy się każda złotówka!
[AKTUALIZACJA]
Niestety w związku z drastycznym pogorszeniem się stanu zdrowia Tomasza - rodzina zadecydowała o wstrzymaniu zbiórki.
- Środki zebrane na obu zbiórkach zostaną przekazane dla innych potrzebujących ze strony siepomaga.pl - informują bliscy chorego prosząc o modlitwę.
justyna.f@bialystokonline.pl