- Ani się obejrzeliśmy a kończy nam się trasa. Dziś gramy ostatni koncert - mówił ze sceny Kazik. - Trochę jest nam smutno, ale zaraz będzie wesoło.
Wokalista był w znakomitym humorze. Gawędził z publiką, zapowiadał utwory, czasem siarczyście zaklął, ale najważniejsze, że był autentyczny. Śmiało można powiedzieć, że to artysta-instytucja.
Wyjaśnił, dlaczego trasa nazywa się "Kult Akustik", choć nawiązuje do głośnego koncertu z cyklu "MTV Unplugged". Okazało się, że zespół nie może używać angielskiej nazwy, więc ją spolszczył.
Podczas koncertu usłyszeć można było największe przeboje Kult w wersjach "bez prądu".
"Komu bije dzwon", "Brooklyńska rada Żydów", "Arahja", "Lewe lewe loff" czy "Lewy czerwcowy" - te utwory zupełnie się nie zestarzały. Muzycznie repertuar Kultu to majstersztyki dopracowane przez lata na koncertach. Aranżacje rozpisane na trzy gitary, sekcję dętą, klawisze i bębny wciąż nie zawodzą.
Kazik snuł opowieści o Berlinie Zachodnim i o wyprawie z kumplami na bergmanowski film "Jajo węża".
Usłyszeć można było także utwory ze ścieżki dźwiękowej (jedynej nagranej przez Kult) do filmu "Czarne słońca". W repertuarze koncertu znalazły się piosenki: "W czarnej urnie" i tytułowa.
Z Kultem przyjechali też goście. Dr Yry, znany z zespołu El Doopa, wykonał m.in. "Krótkie kazanie na temat jazdy na maksa" oraz w duecie z Kazikiem "Krew jak śnieg". Drugi z zaproszonych gości - Janusz Staszewski - zaśpiewał utwory "Niejeden", "Oni tu są" (ze swojego repertuaru), a w ducie z Kazikiem "Totalną militaryzację".
Ciekawy był sceniczny anturaż. Abażury lamp i rozłożony na scenie dywan przypominały, że Kult może zagrać w innej, bardziej knajpianej scenerii. W drugiej części koncertu tempo nieco spadło (zabrzmiały mniej znane utwory), jednak nie przeszkodziło to publice w zabawie.
Portal BiałystokOnline patronował wydarzeniu.
anna.d@bialystokonline.pl